Jak Grupa Filmowa Darwin zmieniła polskiego YouTube’a?

Artur Kurasiński
15 marca 2018
Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Artur Kurasiński – Chciałbym zacząć od obalenia kilku mitów na wasz temat. Wynotowałem sobie najczęściej powtarzające się pytania z wywiadów z wami i prosiłbym o szczerą odpowiedź co czujecie słysząc po raz setny, że na przykład jesteście “najbardziej profesjonalnym kanałem na YouTube”?

Marek Hucz – Radość i presję.

Janek Jurkowski – Ekscytację i depresję. Żeby się rymowało. A tak na serio to chyba czujemy coraz mniej słysząc to hasło, bo nie chcemy i nigdy nie chcieliśmy, żeby to sama jakość była tym, co nas wyróżnia. Przykładaliśmy zawsze do tego dużą wagę, staraliśmy się żeby nasze odcinki były jak małe filmy (na tyle ile umieliśmy), ale to jednak sama historia i bohaterowie mamy nadzieję są tym co najbardziej przyciąga widzów.

Jedziemy dalej. Czy nie pękają wam oczy i uszy od pytania “a jak to się stało, że zawodowi aktorzy zaczęli nagrywać śmieszne filmiki w internecie? I czy wasi wykładowcy ze szkoły aktorskiej nie plują na was ulicy?”

Marek – No to jak tak to przedstawiasz to nie mamy zbyt wielu wyjść. Ja zawsze podchodziłem do tego jako do absolutnej wolności twórczej, którą ciężko uzyskać potem w zawodzie.

Janek – A co do pedagogów to większość raczej nam kibicuje, z niektórymi spotkaliśmy się już w naszych projektach, a kilka współprac przed nami.

No to bomba atomowa na zakończenie tego cyklu pytań “a czy już utrzymujecie się z tych śmiesznych filmików?”

Marek – Od dwóch lat już tak. Co prawda ciągle uczymy się, jak robić to sprawniej i skuteczniej, ale to chyba normalny element tej drogi.

Janek – Tak. Umiejętna defraudacja pieniędzy z budżetu przychodzi z czasem po prostu. Wszystko przed nami.

Czy macie w swojej szufladzie jakiś pomysł na odcinek, którego nie zrealizowaliście na przykład z takiego powodu, że czuliście, że otrzecie się o złamanie jakiś reguł współżycia społecznego albo tabu?

Marek – Zrezygnowaliśmy z odcinka “Jezus vs Kościół”. Właśnie dlatego, by nie wtykać kija w mrowisko. Odcinek sam w sobie bronił wiary i wizji Jezusa, a stawiał pod znakiem zapytania firmowy wymiar kościoła.

Janek – Wiedzieliśmy, albo raczej „założyliśmy”, że ten odcinek może zostać niewłaściwie zrozumiany przez niektórych widzów, więc woleliśmy nie ryzykować. My nigdy żadnego odcinka nie robiliśmy z myślą o skandalu czy kontrowersji, która mogłaby go wypromować; jeśli już to chcemy raczej unikać takich afer. Oczywiście robiąc odcinki z Bogiem czy Szatanem musimy się z tym liczyć, ale jednak nie dlatego je robimy. To zawsze historia, sytuacja, nowe spojrzenie na znane wydarzenia i nasze postacie są głównym motorem.

A teraz coś czego prawdopodobnie nigdy wcześniej nie czytaliście w wywiadach. Bo to jest moment kiedy autor pytań kompletnie odjeżdża i wszystko mu się myli. Totalnie kiełbasi. Niemniej uważam, że jak na kretyńskie pytanie odpowiedź jest epicka. Janku, Marku – przepraszam!! :))))

Artur Kurasiński – SNL Polska. Po pierwszych odcinkach machnąłem ręką i skreśliłem ten format. Obecnie uważam go za jeden z lepszych programów satyrycznych w Polsce.Jak to wygląda od kuchni? Musieliście się dotrzeć jako aktorzy? Zrozumieć klimat?

Marek: Nie do końca rozumiemy pytanie, nas w obsadzie snl nie ma…

Janek: Ale możemy coś pozmyślać. Początkowo wszyscy się badaliśmy. Na spotkaniu ekipy nikt nikomu nie ufał, ale po pierwszych 30 minutach okazało się, że nas tam nie ma i mogliśmy dalej siedzieć w domu.

Jak to się stało, że zrealizowaliście swój odcinek “Czarnego Lustereczka” dla Netfliksa? Oni was szukali czy wy mrugaliście do nich okiem lub oczami?

Marek: To była długa droga rozmów, czekania na odpowiedni moment. Najpierw szlaki przetarł nasz manager – Karol Wyszyński, który zapoznał nas z Jackiem Ambroziewiczem z Netflixa. Potem było dużo myślenia, czekania na odpowiedni moment. I kiedy w październiku Jacek przedstawił nam koncepcje “Czarnego Lusterka” wiedzieliśmy, że to będzie super projekt.

Janek – Netflix dał nam dużo wolności, mogliśmy podejść do tematu jak chcieliśmy i tak ja czuliśmy że będzie najlepiej. Wcale nie musieliśmy robić odcinka „na poważnie”, to my sami doszliśmy do wniosku że współpraca z Netfliksem i robienie odcinka pod szyldem Black Mirror daje nam świetną okazję do zrobienia czegoś kompletnie w innym duchu niż filmy na naszym kanale i trzeba z tej okazji skorzystać.

Na Patronite wasi fani wspierają was miesięcznie sumą 23 tysięcy złotych.Kupa kasy. Może olać te filmiki i uciec gdzieś z tą całą kupą pieniędzy? Do Chociebuża albo Radomia?

Marek – Budżety z patronite to paliwo do baku całej tej machiny. Gdyby nie widzowie nie moglibyśmy produkować, a prawdopodobnie nie byłoby nas już wtedy w ogóle na scenie YouTube. Niestety jesteśmy więźniami własnych ambicji i całe te pieniądze idą w budżety.

Janek – Wiemy, że powtarzamy to do znudzenia, ale chyba lepiej ciągle to podkreślać, bo pewnie wielu ludzi dalej zakłada, że z tych pieniędzy duża część (albo jakakolwiek) idzie dla nas, prywatnie. My naprawdę nic z tego nie bierzemy, cała kwota idzie na produkcje, a te produkcje są coraz droższe i to nie przez nasze widzimisię, tylko przez ich rozmiar, rozmach, liczbę statystów, lokacje czy ekipę techniczną.

Marek – Co do ucieczki – nie myśleliśmy. Póki co więcej zabawy sprawia nam robienie tych filmów.

Janek – Bo też nigdy nie próbowaliśmy uciec. Może by się okazało, że ciągłe uciekanie i życie na krawędzi prawa jest super ekstra i daje całkowite spełnienie?

Czy dostajecie wiele listów od 40-tolatków zaczynających się “Aby Crom wam wynagrodzi w dzieciach! Tyle jeszcze nikt w Polsce nie zrobił dla spopularyzowania RPG! Jako Mistrz Gry dziękuję wam!”

Marek – Niestety nic się takiego nie trafiło. Ale jeśli rzeczywiście jest tak, że popularyzujemy RPG, to super. To jest naprawdę świetna forma na spędzenie wolnego czasu i rewelacyjne ćwiczenie dla wyobraźni.

Janek – Ja wcześniej nie grałem w RPGi, bo i też nie było z kim, więc dla mnie to przy przede wszystkim super zabawa i nerwy potworne.

Obecnie jesteście pod opieką największej sieci partnerskiej w Polsce czyli LifeTube. To oznacza, że macie ogromne wsparcie pod kątem możliwości współpracy komercyjnej. Jakiego typu najdziwniejsze propozycje lokowań produktów otrzymaliście i odrzuciliście?

Marek – Zmieniliśmy sieć niedawno, więc wszystko przed nami. Co do wcześniejszych współprac nie mam pojęcia szczerze mówiąc. Bardziej bolą te potencjalnie fajne, do których nie doszło, bo ktoś coś. Było kilka naprawdę fajnych pomysłów, mam nadzieje że może uda się je zrealizować w jakichś innych okolicznościach.

Janek – Jeśli nie dochodzi do jakiejś współpracy z marką, to chyba głównie przez terminy, bo my potrzebujemy zazwyczaj miesiąca od klepnięcia tekstu do premiery na kanale w takich przypadkach, a to często jest za długo dla klienta. Kilka razy było też tak, że nie chcieliśmy angażować się w jakąś współpracę, żeby nie robić zbyt wielu odcinków sponsorowanych, bo odkąd mamy patronite baliśmy się, że może to zostać źle przyjęte. Wolimy przedzielać sponsorowane odcinki z tymi, które nie są dedykowane żadnej marce.

YouTube jest fajny ale inne platformy też są fajne. Próbowaliście swoich sił w streamingu i robieniu “lajwów” na fejsie? Bawi was klimat bezpośredniości i interakcji z widzami?

Marek – Spotkania z widzami to super sprawa. Oczywiście ten na żywo, podczas zlotów czy spotkań z patronami, to zupełnie inna sprawa. To niesamowite móc poczuć tę energię na żywo. Co do streamów online, zdarzają nam się – ale staramy się to robić wtedy, kiedy mamy coś do powiedzenia.

Janek – Czyli rzadko. Zwłaszcza, że na streamach mam wrażenie są ludzie którzy już wszystko wiedzą o naszej działalności i niczym ich nie umiemy zaskoczyć.

Czytałem komentarze pod “Potworem z Szafy” czyli product placementem IKEA. Ludzie autentycznie prosili żebyście kręcili więcej takich reklam. Klient był też zadowolony?

Marek – Mam wrażenie, że tak. To była dosyć ryzykowna produkcja i kamień spadł nam z serca, że tak dobrze się przyjęła. Zresztą ta współpraca otworzyła nam drogę do kilku innych. Zarówno widzom jak I klientom spodobało się luźne podejście do tematu, storytelling. Okazało się że można serwując widzowi reklamę dostarczyć też kawałek fajnej historii. Nam chyba najbardziej zależy na robieniu takich właśnie reklam I materiałów.

Czy Andrzej Sapkowski próbował skontaktować się z wami albo może ktoś dzwonił z CD PROJEKT RED żebyście przestali brukać postać Wiedźmina, święty symbol polskiej kultury? Nie było gróźb i wyzwisk od fanatycznych wyznawców Rzeźnika z Blaviken?

Janek – Ale myśmy przecież robili sobie żarty właśnie z „brukania postaci Wiedźmina”. Co by było, gdyby ktoś tak okrutnie chciał zerżnąć pomysł na świat i bohaterów i zrobił z tego serial telewizyjny.

Marek – Tak że na szczęście nie. Ale nie będę ukrywał, że miło było, kiedy ludzie tak entuzjastycznie podchwycili zamysł dwóch mieczy i amuletu.

Pamiętam jak dawno temu poszedłem do kina na “Hi Way” czyli komedię stworzoną przez kabaret Mumio. Wyszedłem bardzo, bardzo rozczarowany. Wspominam o tym bowiem, że też chodzi wam po głowie własna produkcja długometrażowa…

Marek – Tak, dlatego nie porywamy się na nią teraz. Żeby nie rozczarować samych siebie i widzów. Dojrzewamy do tego powoli, ale najpierw chcemy być absolutnie pewni, że jesteśmy gotowi.

Janek – A ja myślę, że możemy nigdy nie poczuć, że jesteśmy absolutnie gotowi. Podejrzewam, że żaden reżyser który kręci swój debiut nie ma tej stuprocentowej pewności. Po prostu podejmuje to ryzyko, bo wie, że musi zrobić następny krok. Czuję w środku, że musi w końcu opowiedzieć tę historię, która w nim siedzi, czy jest na to gotowy czy nie. My na pewno chcemy zrobić niejeden film, mamy różne pomysły i zobaczymy jak będzie.

Co wam się marzy? Czego do tej pory nie zrobiliście a jest wysoko na liście “do załatwienia”?

Marek – Lista jest długa. Seriale, filmy, kreskówka, wakacje… Myślę, że najbliżej to serial albo jakiś projekt nad którym będzie się można skupić kilka miesięcy. Chyba potrzebujemy zmiany w systemie pracy.

Janek – Chyba tak. Chodzi właśnie o samą formę produkcji. Teraz dwa miesiące pracy to jeden 15-minutowy odcinek. Potrzebujemy czegoś większego, czegoś w czym będzie można się rozsiąść i zagłębić i po prostu w tym sobie posiedzieć.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon