Krzysztof Gonciarz – W zakresie współprac YouTuberów z markami rynek amerykański może się co nieco od nas nauczyć

Artur Kurasiński
27 czerwca 2018
Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Artur Kurasiński – Otworzyliście oddział swojej firmy Tofu Media w Polsce. To znaczy, że Japonia jest dla was już za mała czy raczej po prostu pojawia się dużo zleceń również kraju wierzb i Chopina?

Krzysztof Gonciarz – Jest zainteresowanie, a my mamy infrastrukturę, by służyć klientom i w Polsce. To naturalna droga ewolucji i sposób skorygowania niewyjaśnionej asymetrii w naszej działalności: w Japonii jesteśmy studiem produkcyjnym, a w Polsce influencerami. Nie ma żadnego powodu, by i w Polsce nie współpracować z klientami produkcyjnie i realizować dla nich filmy reklamowe, korporacyjne, dokumenty, teledyski, reportaże.

Myślisz o sobie bardziej jako o twórcy czy przedsiębiorcy? Bo w twoim wypadku te role bardzo silnie się splatają. Masz takie zlecenia, które odrzuciłeś bo były zbyt komercyjne?

Jako YouTuber cały czas odrzucam jakieś propozycje, z różnych względów. O dziwo wciąż zdażają się w tej branży klienci, którzy myślą, że zrobię na swój kanał film, w którym 5 minut mówię o zaletach ich produktu. Ale ogólnie polska branża youtube’owa jest na najwyższym światowym poziomie, to co się dzieje w zakresie współprac YouTuberów z markami można pokazywać jako case study na całym świecie. Nawet rynek amerykański może się co nieco od nas nauczyć.

A co do pierwszej części Twojego pytania – w duchu jestem twórcą, dużo lepiej czuję się z kamerą, niż na spotkaniu biznesowym. Ale też ta „artystyczna” część mnie zdaje sobie sprawę, że na byciu czystej krwi artystą niezbyt da się zarobić. Stąd od lat aktywnie rozwijam swój biznes i próbuję pogodzić jedno z drugim. Na pewno więcej czasu poświęcam na YouTube’a i własne projekty, niż na pracę z klientami, i chcę by tak pozostało.

Stworzenie i rozwijanie firmy, która robi zlecenia komercyjne to efekt czego – chciałeś zdywersyfikować przychody bo bałeś się, że z samych kampanii jak twórca na YouTubie nie uda ci się wyżyć?

W Japonii robimy to mniej więcej od 4 lat, mamy świetny know-how, sprzęt, genialny zespół. Firma to przyszłość. Myślę, że jestem jednym z najlepiej zarabiających YouTuberów w Polsce, ale dobrze przy tym zdaję sobie sprawę, że każde 5 minut sławy kiedyś się skończy. Pomysły przestaną przychodzić, gęba się już opatrzy itd., nie da się w showbiznesie być na topie przez 15 lat. Nie powiedziałbym więc, że „z kampanii jako twórca nie da się wyżyć”, bo da się bardzo dobrze. Ale nie wiem, czy twórca jest w stanie być na wznoszącej non stop przez 5-10 lat. Opieranie się tylko na własnej twarzy byłoby idiotyczne.

Pomiędzy tym co robię jako YouTuber i filmowiec a naszym studiem produkcyjnym jest też bardzo dużo synergii. Inwestycje w sprzęt i ludzi dają podwójny zwrot, mam też mnóstwo okazji do poszerzania horyzontów i nauki. No i nade wszystko lubię to robić, bo lubię produkować filmy.

Jakbyś opisał co obecnie robicie w Tofu Media – dla kogo i z jakimi budżetami? To jest biznes, który może być podwalinami dużej firmy?

W Japonii najwięcej zajmujemy się teraz zapleczem produkcyjnym dla zagranicznych firm, które chcą realizować projekty w Japonii. Dokumenty, programy telewizyjne, seriale. Działamy na pograniczu Japonii i Zachodu, tłumacząc standardy biznesowe i ułatwiając stronom współpracę.

Robimy też filmy korporacyjne, reklamowe, eventowe, mini-dokumenty. W Japonii jesteśmy bardzo unikalni, to jest rynek na którym wszystko toczy się ekstremalnie powoli, więc firma potrafiąca ogarniać rzeczy szybko i sprawnie, według zachodnich standardów, jest bardzo atrakcyjna.

Pracujemy też oczywiście z japońskimi klientami, którzy chcą nieco zachodniego spojrzenia na swój wizerunek. Nasza estetyka, która jest w połowie drogi między tradycyjnymi mediami a rzeczami stricte internetowymi, jest tutaj bardzo oryginalna.

Zawsze mnie to ciekawiło czy jest możliwe wypracowanie swojego stylu montażu, komunikacji z widzami, narracji jeśli materiały tworzone sa przez zespół kilku ludzi. Patrząc na reakcje twoich fanów na pewno. To stało się przypadkiem czy planowałeś to?

Myślę że to była kwestia dobrze przeprowadzonej narracji wprowadzenia montażystów w życie mojego kanału, plus oczywiście zasługa ich samych – za to, że z jednej strony potrafią nawiązać do mojego stylu, a z drugiej posiadają swój własny. Jestem zdania że to się udało, bo wszyscy członkowie zespołu wiedzą, jaka jest spójna wizja tej treści, rozumieją to co robię, czują moje poczucie humoru. Z drugiej strony ja staram się dawać im prawie całkowitą swobodę twórczą, zachęcam do eksperymentowania i wyrażania się. Myślę że mamy bardzo dobrą atmosferę w zespole.

Która ze zrealizowanych produkcji komercyjnych nadal wywołuje bardzo pozytywne wspomnienia i bez wahania byś ją powtórzył? Korea? Islandia?

Bardzo lubię taki mini-dokument o produkcji węgorza, który zrealizowaliśmy dla jednego japonskiego klienta. Niby to film na zlecenie, a jednak z duszą. Idealny win-win. Co do własnych projektów w Polsce, bardzo ciepło wspominam „Sztukę Składania Historii”, czyli serię filmów z Intelem, które pomogły mi wykształcić kompletnie nowy styl narracyjny. Niezwykłym doświadczeniem było też uczestniczenie w Igrzyskach Olimpijskich w Pjongczangu w tym roku. Miałem tam poczucie, że z moim zestawem umiejętności jestem właściwą osobą na właściwym miejscu.

Jak oceniasz zmiany na YouTubie? Jesteś w stanie wyobrazić sobie przeprowadzkę na przykład na Facebooka z powodu lepszej oferty monetyzacji swoich materiałów i zasięgów? Nie jesteś jako twórca zmęczony walką z mechanizmami platform, które najpierw kuszą a potem starają się skomercjalizować treści nie patrząc na interes samych twórców?

Ja tam raczej mam podejście, że z punktu widzenia platformy jesteś zawsze takim przysłowiowym kierowcą Ubera. Nie ma znaczenia, czy masz tysięc subskrybentów czy milion. Są tysiące chętnych na twoje miejsce i twoje zdanie nie ma znaczenia, jesteś nikim – takie nastawienie pomaga mi z pokorą przyjmować systemowe zmiany na YouTube. Twórcy często zapominają, że za ich sukces odpowiadają trybiki maszynerii, na którą nie mają wpływu.

Zwyczajowo YouTuber myśli sobie – jak jest wielki zasięg, filmy w karcie „na czasie”, rozwój organiczny – to jest zasługa jego umiejętności i wyczucia internetu i widzów. A jak nagle to przestaje działać, to nagle jest to wina złego YouTube’a, który „przycina zasięgi”. Prawda jest taka, że ten przyrost to też była zasługa YouTube’a bardziej niż tego twórcy.

Prawdziwym miernikiem sukcesu jest umiejętność „wyciągania” ludzi z platformy w inne miejsca: konwersja w zakupy produktów, crowdfunding, różne mierzalne czynniki które świadczą o faktycznym „związku” pomiędzy danym odbiorcą a twórcą. Część polskich kanałów YT z ponad milionem subskrypcji ma tak naprawdę niski realny wpływ na swoich widzów, a ich zasięgi są nadmuchane, ale mają małe przełożenie na rzeczywistość.

Przygotowując się do tego wywiadu zerknąłem do twojej książki “Webshows”, którą wydałeś…bardzo dawno temu bo w 2013 roku czyli w czasach kiedy nie było mody na “monetyzowanie marek osobistych” i książki influencerów były bardzo dziwnym zjawiskiem. Jest tam wiele sensownych porad pomimo upływu czasu – zastanawiam się czy nie kusi Cię, żeby teraz, mając o wiele większe doświadczenie napisać albo cześć druga albo po prostu nową książkę?

Trochę kusi, ale ta branża tak się rozwinęła, że aż nie wiedziałbym jak się za to zabrać. Tak jak te 5 lat temu czułem że jestem w stanie objąć wyobraźnią praktycznie całość „sieciowego wideo” i zamknąć je w jakieś ramy, cechy gatunkowe, znaleźć prawidłowości – tak tez branża się zbytnio rozgałęziła, by powtórzyć ten proces bez nadmiernego spłycania.

Cieszę się natomiast, że zauważasz pewną ponadczasowość „WebShows”, sam jestem z tego bardzo dumny. Pisząc tę książkę bardzo chciałem skupić się na rzeczach, które się nie zdezaktualizują. To mój wielki sukces ambicjonalny, że napisałem książkę o Internecie, która po 5 latach wciąż ma nieco wartości. Bo mówi się, że książki o internecie są nieaktualne w momencie publikacji.

Gdzie jako twórca widzisz się za 10 lat? Będziesz robił nadal daily vlogs z rodziną i dziećmi czy raczej czujesz, że będziesz rozwijał swój biznes i skupiał się na klientach z coraz większymi budżatami? Co zwycięży – biznes czy pasja?

Mam nadzieję, że zwycięży kompromis. Całe moje życie to taki kompromis: z jednej strony działam komediowo, z drugiej na serio, z jednej strony studio produkcyjne, z drugiej memy i internetowe heheszki. Lubię balans i lubię mieć swobodę wyboru, czym będę się zajmować w następnej kolejności. Jestem w momencie kariery, w którym otwarte przede mną możliwości zaczynają być problematyczne. Każda decyzja ma wielki koszt alternatywny, a budżety które przechodzą przez nasze firmy są dość duże, nawet jak na japonskie standardy, więc muszę się aktywnie pilnować, by nie zbudować sobie na resztę życia korpo-więzienia.

To co najbardziej lubię robić, to nagrywać filmy, robić rzeczy które poruszają publiczność i budzą emocje. Mam nadzieję, że za 10 lat wciąż będę to robić. Nie mam ambicji życia na tropikalnej wyspie i obijania się. Jeśli będę miał miliony dolarów na koncie, to pewnie zacznę je wydawać na produkcję filmów na YouTube. Pieniądze to nie jest dla mnie end-game, ale środek do celu. Celem jest bardziej wyrażenie siebie jako twórca.

Obejrzałem twoją produkcję dla Netfliksa inspirowaną “Black Mirror”. Niestety nie podobało mi się. Niektóre rzeczy chyba jednak należy zostawiać aktorom. Ty jesteś zadowolony z tego co stworzyliście?

Krzysztof Gonciarz – Jestem bardzo zadowolony. Bałem się bardzo o poziom aktorstwa, ale ta historia nie zadziałałaby bez tego namieszania ludziom w głowach przez fakt, że to właśnie my odgrywamy główne postacie. Chciałem, by ten film łamał czwartą ścianę i był meta-komentarzem do mojego własnego życia. Publiczności bardzo się podobał, a to dla mnie najważniejsze. Pod względem aktorskim udało nam się jakoś wyjść obronną ręką, przynajmniej na tyle, że nie żałuję tej decyzji. Wolę, żeby produkcja miała duszę, niż żeby była technicznie bez zarzutu, a to był wybór ukierunkowany właśnie w tę stronę.

Co chciałbyś robić w przyszłości? Bardziej skupić się na swoich produkcjach czy rozwijać firmę i robić więcej produkcji dla klientów?

Chciałbym, by jedno ciągnęło drugie. Wspólny mianownik jest naprawdę duży. Na pewno chciałbym, żeby nasz zespół się rozwijał i żebyśmy wszyscy znaleźli w Tofu Media realizację swoich twórczych ambicji przy jednoczesnym satysfakcjonowaniu klientów.

Wracasz do Polski czy zostanie w Japonii? A może ciągnie cie do jeszcze innego kraju?

W tym momencie żyję tak w 2/3 w Japonii, w 1/3 w Polsce. Póki co tak zostanie, myślę że jeszcze minimum z dwa lata. Po tym okresie chciałbym spróbować mieszkania w innej części świata.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon