Damian Król (Indigo Tech) – Lata 2019-2020 będą okresem prawdziwego wysypu modeli elektrycznych

Artur Kurasiński
20 września 2018
Ten artykuł przeczytasz w 6 minut

Artur Kurasiński – Zacznijmy od polityki. Wizja Premiera Morawieckiego miliona samochodów elektrycznych w Polsce do 2025 roku ma szansę się ziścić?

Damian Król (Wice prezes i współtwórca Indigo Tech Ltd.) – I tutaj małe sprostowanie, według mojej pamięci termin miliona samochodów ukuł Michał Kurtyka, były podsekretarz stanu w Ministerstwie Energi, chociaż rzeczywiście przypisuje się go obecnemu premierowi.

Patrzyłbym na tę liczbę tak, jaki był jej zamysł: ma stanowić latarnię morską, kierunek podążania, a nie liczbę sensu stricte. Elektryczna rewolucja w motoryzacji jest faktem, Ministerstwu zależało, aby rozruszać rynek i pobudzić komercyjne działania.

Nie mam natomiast szklanej kuli, żeby dzisiaj, na 7 lat przed 2025 ocenić, czy rzeczywiście uda się tę liczbę samochodów na polskich drogach zmaterializować. Ze swojej strony będę się starał robić co w mojej mocy, aby zminimalizować mentalne przeszkody, które większość ludzi jeżdżących samochodami na paliwa konwencjonalne posiada – czyli nierozwiniętą infrastrukturę ładowania.

Od dwóch lat w ramach Indigo Tech bardzo mocno działamy w tym obszarze, dostarczając nie tylko sprawdzone na świecie urządzenia, ale przede wszystkim tworząc nowe modele biznesowe, które mają zachęcić klientów do nabycia, a użytkowników do korzystania z naszych stacji ładowania.

Dodatkowo jeszcze warto spojrzeć na liczby. Dzisiaj po polskich drogach porusza się małe kilka tysięcy samochodów elektrycznych, wliczając w to hybrydy z wtyczką. Rocznie przybywa ok. pół miliona samochodów nowych i blisko milion samochodów używanych – spalinowych.

W pierwszym półroczu tego roku w Europie zarejestrowano milionowego elektryka – więc nawet, jeżeli Polacy nie będą chcieć jeździć nowymi autami na prąd, bo są droższe w zakupie niż ich odpowiedniki z silnikami spalinowymi, to może skuszą się na używane 3- czy 5-letnie Nissany, BMW czy Renault.

Ich ceny są już znacznie bardziej przystępne, a auta elektryczne mają m.in. tę wspaniałą cechę, że się bardzo mało psują.

Miałem okazję w tym roku być w Genewie podczas Motor Show i oglądałem ofertę producentów samochodów w zasadzie nie widziałem żadnego stanowiska na którym nie prezentowano kilku modeli „elektryków”. Wydaje się, że branża zrozumiała, że nie ma odwrotu od takich samochodów.

Branży trochę pomogła też chciwość i kłamstwo, na którym sparzył się najpierw Volkswagen, ale potem okazało się, że przy czujnikach mierzących (rzeczywiste) spalanie majstrowali też inni producenci. W połączeniu z dużym lobby „eko” przełożyło się to na sowite kary, wprowadzanie surowszych norm spalania, i duże społeczne oburzenie nieetycznym praktykom koncernów.

Oburzeniu trzeba było marketingowo przeciwdziałać, wykorzystano więc „hype” na samochody elektryczne. Jednocześnie działania regulatorów, jak m.in. Komisji Europejskiej spowodowały, że produkcja silników spalinowych – głównie diesli – spełniających najnowsze normy emisji spalin okazała się nieopłacalna – stąd wielu producentów przestało już w ogóle oferować silniki wysokoprężne, jak np. Volvo czy Nissan/Infiniti.

Promocji elektromobilności bez wątpienia przyczynił się geniusz Elon Musk, twórca Tesli. Stworzył od zera firmę samochodową, gotowy działający produkt masowy, w pełni elektryczny, promujący systemy autonomiczne, nowe modele sprzedaży bez pośredników, własne stacje ładowania tzw. superchargers.

W 10 lat zbudował produkt, który prześciga o kilka długości znacznie bardziej dojrzałą rynkowo konkurencję w postaci innych koncernów amerykańskich czy niemieckich, które dopiero w 2018 roku zaczęły pokazywać modele mogące próbować nawiązywać walkę z Teslą.

Duże nadzieje pokładam również w producentach koreańskich, którzy dawno już wyszli z etapu tworzenia samochodów niskiej jakości. A przede wszystkim nie można zapomnieć o Chinach, absolutnym numerem jeden pod względem liczby poruszających się po kraju samochodów na prąd – tylko w zeszłym roku sprzedano tam 777 tys. elektryków.

W dużym skrócie – co trzeba zrobić żeby w takim kraju jak Polska w bliskiej przyszłości (powiedzmy w czasie 10 lat) samochody elektryczne stały się normą i zaczęły wypierać pojazdy spalinowe?

Skupiłbym się na obszarach, na które mamy wpływ. Przede wszystkim inwestycje w infrastrukturę ładowania. W tej branży doświadczamy problemu jajka czy kury – kierowcy przyzwyczajeni do tankowania samochodów na stacjach benzynowych obawiają się, że przy słabo rozbudowanej obecnie sieci stacji ładowania elektryków będą mieć problemy w poruszaniu się.

Nic bardziej mylnego – większość czasu poruszamy się po mieście, na odległości rzędu kilkudziesięciu kilometrów dziennie. Zdecydowana większość z nas podróżuje na długie dystanse relatywnie rzadko – dlatego też samochód elektryczny spisuje się w ich przypadku idealnie. Samochód najlepiej ładować w nocy, wpięty do domowej instalacji i pobierający najtańszy prąd.

Lata 2019-2020 będą prawdziwym wysypem modeli elektrycznych u większości producentów – będą modele tańsze i droższe, mniejsze i większe. Pozwoli to otworzyć się na samochody elektryczne znacznie większej liczbie osób.

Patrząc na samochód elektryczny można powiedzieć, że to jedna, wielka bateria od telefonu komórkowego. Czy czekają nas jakieś rewolucyjne zmiany z tym związane? Czy jest szansa, że zmieni się sama bateria: jej wielkość i pojemność? A może są inne opcja napędu?

Dopóki z fizyką nie zdarzy się to, co w fantastycznej książce „Problem trzech ciał”, gdzie rozwój nauki został zatrzymany – należy oczekiwać ciągłej ewolucji na rynku baterii. Tylko w pierwszych 7 miesiącach bieżącego roku fundusze inwestycyjne wsparły kilka projektów na świecie szukających nowych technologii akumulatorów kwotą blisko 1,5 mld dolarów.

Również koncerny samochodowe inwestują w nowe rozwiązania. Wydaje się, że duża część z nich, jak Volkswagen, BMW czy Toyota skłaniają się ku technologii półprzewodnikowej, tzw. solid-state batteries.
Bardzo ciekawy będzie również rozwój technologii wodorowego napędu samochodów, gdzie to wodór jest nośnikiem energii, a w procesie elektrochemicznego łączenia się z cząsteczkami atmosferycznego tlenu wytwarzany jest prąd, napędzający samochód.

Firma Ursus niedawno zaprezentowała prototyp autobusu właśnie wodorowo-elektrycznego, który posiada baterię i może poruszać się nawet bez wodoru. W samochodach osobowych naładowana w domu czy pracy bateria pozwoli na przejechanie np. 200 km w mieście, a zbiornik wodoru, który możemy zatankować na stacji w 5 minut wystarczy na 500 km – takie hybrydy będą według mnie już nieodległą przyszłością.

Jak już będziemy mieli dużo samochodów elektrycznych to trzeba zbudować do nich stacje ładowania. W Warszawie na chwilę obecną jest ich kilkanaście – w dodatku tak umiejscowionych, że ciężko trafić na wolne miejsce. Czy to ma szansę się zmienić?

Stacje ładowania będą powstawać jak grzyby na deszczu. Biurowce, centra handlowe, budynki mieszkalne – wszędzie tam, gdzie samochody są parkowane na kilka godzin. Bardzo ważne jest też, aby na koniec dnia pamiętać o użytkowniku i zapewnić mu takie rozwiązanie, które będzie dla niego jak najbardziej user-friendly.

Mamy na to kilka pomysłów, które właśnie pilotażowo wdrażamy w największych obiektach nieruchomościowych w Warszawie. Wierzymy, że znaleźliśmy optymalne rozwiązanie – które możemy z powodzeniem spopularyzować w całej Polsce.

Czy chińscy producenci mogą zagrozić Tesli? Wyprodukowanie tańszego „elektryka” jest dużym problemem? Od czego to zależy?

Chińczycy mają kilka atutów. To przede wszystkim ogromny rynek, bardzo chłonny. Wytwarza i konsumuje dużo, zatem też szybko się uczy. To kraj o bardzo dużym zanieczyszczeniu powietrza – co zachęca lokalne władze do wprowadzania różnych form kija i marchewki, stymulujących rozwój rynku zarówno infrastruktury ładowania, jak i samych pojazdów elektrycznych.

To dzisiaj też prawdopodobnie kraj o największej liczbie technologicznych startupów w obszarze elektromobilności, największej wartości kapitału inwestowanego w rozwój branży, największej sprzedaży samochodów elektrycznych i największej sieci stacji ładowania. Wiele rozwiązań jest na najwyższym światowym poziomie, a prototypy samochodów takich marek jak Byton, NIO, Faraday Future czy LeEco oszałamiają świat wyglądem, funkcjonalnością czy osiągami.

Nie zapominajmy również, że Chiny to największy producent baterii do samochodów elektrycznych, a chiński BYD jest największym producentem autobusów na świecie. Notabene ten ostatni dostarczył w jednym zamówieniu ponad 16.000 autobusów do miasta Shenzen, elektryfikując całą miejską flotę.

W przyszłości będziemy posiadali czy wypożyczali samochody? Zazwyczaj potrzebujemy małych pojazdów do przemieszczenia się między pracą a domem. Z punktu widzenia ekonomii i troski o środowisko kupowanie SUVa żeby nim jeździć samemu jest zbrodnią. Carsharing nas uratuje?

Ekonomia współdzielenia ewidentnie rozszerza się na nowe obszary gospodarki. Tak jak AirBnB pokazał, że ludzie chcą wynajmować mieszkania na doby zamiast spać w hotelach, tak Uber i chińskie Didi spopularyzowały ten model w obszarze mobilności.

Co robi statystycznie prywatny samochód przez 95% procent swojego czasu? Na pewno się nie porusza. Stoi w garażu, na parkingu, zajmuje miejsce na ulicy. Dzisiaj jeden samochód przypada już na mniej niż dwóch Polaków. Mamy ponad 20 milionów zarejestrowanych aut osobowych.

Co roku przybywa ponad milion nowych i używanych. To wszystko obniża PKB przez nieproduktywność stania w korku, zanieczyszcza powietrze. Statystycznie samochód Polaka ma 16-17 lat, przestarzały silnik diesla i brak filtra cząstek stałych. Przyszłość to małe, 2-osobowe elektryczne auta w carsharingu, elektryczna komunikacja miejska. A wszystko jeżdżące bez udziału kierowcy.

Małe samochody autonomiczne sterowane sztuczną inteligencją sunące po nawierzchni, która ładuje ich baterie a wszystko to dzieje się w ramach dużego organizmu inteligentnego miasta – jak bardzo utopijna jest to wizja?

Samochody Waymo, czyli spinoffu Alphabet, właściciela Google, w lipcu 2018 przejeżdżały średnio 40 tys. km dziennie po publicznych drogach. I to bez udziału kierowcy. Oczywiście przekonwertowanie całego świata na pojazdy autonomiczne nie zdarzy się z dnia na dzień. Zresztą dzisiaj jeszcze nie mamy na to w pełni gotowej technologii. Ale jesteśmy też lata świetlne od stanu wiedzy i technologii sprzed 5 czy 10 lat. Jestem spokojny o tę wizję.

Jak już wybiegamy tak daleko w przyszłość to może zamiast transportu lądowego czas na latanie? Uber i kilka innych firm jasno dają do zrozumienia, że powietrzne taksówki nie są takim bardzo zwariowanym pomysłem. Nie potrzeba dróg, sygnalizacji…

Jetsonowie wreszcie żywi – chciałoby się powiedzieć. Jest sporo startupów rozwijających tę technologię. Dużo pomaga wojsko z bezzałogowymi maszynami latającymi, które zapoczątkowały boom na cywilne drony. Wspomniany wcześniej rozwój autonomicznych pojazdów zapewne znajdzie wykorzystanie nie tylko na ziemi, ale również – a może przede wszystkim – w powietrzu. Niektórzy mówią, że to kwestia dekady. Idąc za tym, o czym rozmawialiśmy na początku – mniej więcej wtedy w Polsce co dwudziesty samochód będzie elektryczny.

Jak bardzo zmieni się świat jeśli kierowca nie będzie musiał skupiać się na jeździe? Pojazdy autonomiczne to nie tylko samochody ale również ciężarówki czy samochody dostawcze. Robotyzacja w branży automoto jest nieunikniona?

Dekadę temu niemal nikt nie słyszał o Tesli ani iPhonie. Dzisiaj czasami można odnieść wrażenie, że ciężko znaleźć newsa, który byłby wolny od tych marek. Dużo się mówi o autonomizacji, za 10 lat auta bez kierowcy będą tak oczywiste jak to, że w telefonie masz dotykowy ekran.

Wówczas dzisiejszy kierowca będzie mógł spokojnie pracować, spać czy rozmawiać ze współpasażerami, a wszystkim innym zajmie się sztuczna inteligencja. Będzie to miało też istotny wpływ na zmniejszenie liczby wypadków – podobnie jak 95% czasu auto spędza stojąc i nie jeżdżąc, tak 95% wypadków powodują kierowcy w wyniku błędu czy nierozważnej jazdy.

Zastąpienie czynnika ludzkiego statystyką, ekonometrią i sieciami neuronowymi w ramach sztucznej inteligencji będzie miało zbawienne skutki dla ludzkości.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon