Morizon.pl – polski gracz na rynku zdominowanym przez medialne giganty

Artur Kurasiński
28 sierpnia 2019
Ten artykuł przeczytasz w 13 minut

Artur Kurasiński: Możecie w kilku zdaniach opowiedzieć czym jest Morizon?

Jarek Święcicki (CEO MZN Property i współzałożyciel Morizon.pl): najkrócej mówiąc, Morizon jest serwisem, który pomaga znaleźć mieszkanie lub jakąkolwiek inną nieruchomość.

Dłuższa historia jest taka, że jesteśmy w trakcie transformacji z czegoś, co kiedyś było kopią gazety ogłoszeniowej w internecie do nowego etapu. Taka jest zresztą pra-przyczyna powstania serwisów takich jak Morizon – czyli kiedyś ludzie ogłaszali się w gazetach, potem nastąpiło przeniesienie tego procesu do internetu i powstały kopie gazet ogłoszeniowych w nowym medium.

W tej chwili zmierzamy w stronę czegoś, co można nazywać różnie – np.  marketplacem lub platformą. My nazwaliśmy to One Stop Shopem, czyli miejscem, w którym nie tylko znajdują się ogłoszenia, ale można też załatwić więcej spraw związanych z całym procesem dotyczącym kupowania, sprzedawania czy wynajmowania nieruchomości.

Michał Jaskólski (współzałożyciel i VP of Product w Morizon.pl): Tematem, na którym w ramach tego podejścia One Stop Shop skupiamy się obecnie są kredyty hipoteczne, czyli ogólnie pojmowane finanse – wsparcie użytkowników w pozyskaniu finansowania.

W ubiegłym roku wyposażyliśmy morizon.pl w narzędzie o nazwie Ekspert Kredytowy Online, który nie jest zwykłą, typową porównywarką kredytów hipotecznych, bo takie serwisy istniały i istnieją, jak dobrze wiesz już wiele lat, ale pozwala na przejście właściwie całego procesu selekcji banku, starania się o kredyt, uzupełnienia dokumentów.

I można to zrobić online, a można też potraktować jako narzędzie ułatwiające współpracę offline bezpośrednio z jednym z naszych ekspertów, którzy współpracują z nami w ramach spółki-córki Lendi, która jest częścią grupy MZN Property.       

A tak przy okazji, ile spółek jeszcze wchodzi w skład Morizona?

Jarek: Właściwie w skład MZN Property, bo tak się nazywa spółka, która jest notowana na giełdzie i jest spółką holdingową – to znaczy biznes prowadzony jest w spółkach–córkach. Największa i najważniejsza z nich to Grupa Morizon, która zajmuje się rozwojem Morizon.pl i innych naszych serwisów.

Kolejna to Lendi, o którym właśnie wspominał Michał, czyli spółka, która koncentruje się na działaniach z zakresu pośrednictwa finansowego. Jest też spółka FinPack, która jest spółką technologiczną, czyli zajmuje się tworzeniem rozwiązań i narzędzi fintechowych, z których zarówno korzystamy zarówno my, jak i duża część branży pośrednictwa finansowego w Polsce.

Michał: A to z kolei oznacza, że bardzo duży wolumen kredytów hipotecznych przechodzi właśnie przez narzędzia tworzone przez firmę z naszej grupy, co z kolei daje nam unikalną możliwość głębszej integracji z bankami, czyli coś, co dla większości innych graczy jest bardzo trudne do osiągnięcia.

W grupie jest jeszcze jedna spółka. Nazywa się Virtal i skupia się na marketingu internetowym, pracując głównie dla deweloperów, jak i agencji nieruchomości, ale nie tylko.

Jak zaczęła się Wasza przygoda z Morizonem?

Jarek: Historia jest długa i skomplikowana, bo Michał jest założycielem i inwestorem w oryginalnym Morizonie, czyli w spółce Morizon – tej, która wystartowała z serwisem Morizon.pl…

Michał: …w 2008 roku, jeszcze na fali sukcesu mojego poprzedniego projektu.

Jarek: Ja z kolei zakładałem spółkę Melog, która też miała kręte dzieje. Zaczynaliśmy jako software house i w pewnym momencie osiągnęliśmy sukces w tworzeniu software’u dla agencji nieruchomości. Na bazie tego software’u stworzyliśmy swój pierwszy serwis nieruchomościowy o nazwie oferty.net. Natomiast w roku 2007 zdecydowaliśmy, że ten serwis stanie się dla nas zdecydowanie najważniejszym projektem.

Zdecydowaliśmy się też wtedy odciąć wszystkie projekty poza-nieruchomościowe. Firma przechodziła później przez kilka zakrętów, bo po drodze m.in. zdecydowaliśmy się na rebranding i postawiliśmy na serwis domy.pl jako nasz główny brand nieruchomościowy.

Michał: W międzyczasie Morizon też oczywiście przeżywał różne sytuacje. Był moment, gdy musieliśmy tuż po starcie serwisu znacząco zmniejszyć zespół, ponieważ start serwisu zbiegł się z rozpoczęciem kryzysu na rynkach finansowych. Potem jednak Morizon rozwijał się nadal i postawił na rozwój poprzez przejęcia i akwizycję.

Przejęliśmy konkurencyjny serwis z Małopolski i w pewnym momencie wyszło nam, że idealnym sposobem na to, żeby rozwijać się dalej będzie połączenie się z mocnym, silnym graczem, czyli właśnie z Melogiem, właścicielem oferty.net i domy.pl.

Jarek: Tak, a dla nas, czyli dla Meloga sytuacja wtedy była taka, że utknęliśmy gdzieś na poziomie bicia się o pozycję serwisu nr 3 lub 4 na rynku, gdzie mieliśmy dość trudne otoczenie konkurencyjne. Największe serwisy i cała konkurencja w zasadzie była zdominowana przez dużych, zagranicznych graczy medialnych. Jako konkurentów z jednej strony mieliśmy otodom.pl należący do Naspersa, z drugiej – Gratkę należącą do Polska Press, z trzeciej – Domiportę należącą do Agory i byliśmy jedynym graczem bez dużego brata oraz silnego zaplecza.

No i wtedy zaczęliśmy myśleć jak wzmocnić naszą pozycję i zacząć bić się o miejsce 1 lub 2 na tym rynku. Byłem w dobrych relacjach z ówczesnym prezesem Morizona i zaczęliśmy rozmawiać o tym, czy byłby sens jakoś te siły połączyć. Poznaliśmy się też z Michałem Jaskólskim i z innymi ówczesnymi właścicielami Morizona. Okazało się, że mamy dość zbieżne wizje co do tego, co chcemy robić i tego, że zamiast bić się o pozycję 4, 5, 6 i 7, lepiej się połączyć i walczyć o miejsca na podium oraz stanie się liderem na tym rynku.

Serwis Morizon.pl

Michał: No właśnie, teraz możemy się przenieść do 2019 roku i w tej chwili sytuacja rynkowa wygląda tak, że Morizon jest graczem numer 2, pod niektórymi względami nawet numer 1, ale pozycja wicelidera jest coraz mocniejsza, szczególnie po tym, jak podpisaliśmy umowę o współpracy z Allegro i ogłoszenia agencji oraz deweloperów, którzy z nami współpracują są dostępne dla 17 milionów użytkowników Allegro, które lada chwila zacznie bardzo mocno kategorię Nieruchomości promować.

Nie śledzę na bieżąco rynku zmian i spółek podmiotów Allegro. Otodom nie jest już podmiotem związanym z Allegro, prawda?

Jarek: Nie, o czym wiele osób również z branży nieruchomości nie zdaje sobie sprawy. Do niedawna, czyli jeszcze 3 lata temu Allegro, OLX, Otomoto i Otodom należały do globalnego koncernu Naspers.

Doszło do podziału aktywów i w tej chwili w jednej grupie jest OLX z Otodomem i z Otomoto, a Allegro zostało przejęte przez fundusze private equity i jest samodzielnym graczem.

Jak w ogóle obecnie wygląda rynek nieruchomości czy rynek serwisów nieruchomości w Polsce?

Jarek: Pod względem większości KPI – tych, które są publicznie dostępne jak np. zasięg wśród użytkowników, my jesteśmy numerem 2, a numerem 1 najczęściej jest Otodom.

Oglądalność w polskim internecie jest audytowana przez Gemiusa. I tutaj, w grupie wyspecjalizowanych serwisów z ogłoszeniami nieruchomości, liderem jest właśnie Otodom.pl. Natomiast na miejscu 2 ex-aequo jest nieruchomościowa część Gratki i nasza grupa, czyli Morizon.pl oraz pozostałe nasze serwisy, czyli głównie domy.pl, oferty.net i noweinwestycje.pl. Dalej są kolejni gracze, tacy jak Nieruchomości Online czy Domiporta. No a potem są już serwisy o wiele, o wiele mniejszym zasięgu.

Inny taki KPI, który jest z zewnątrz publicznie dostępny, to liczba prezentowanych ogłoszeń. Tutaj my jesteśmy w tej chwili liderem. Numerem 2 jest Otodom, numerem 3 jest Gratka. Następnym KPI jest liczba współpracujących partnerów profesjonalnych, czyli agencji nieruchomości i deweloperów. Tutaj numerem 1 jest Otodom, numerem 2 jesteśmy my, numerem 3 jest Gratka. Pozostałych KPI jest dużo, pewnie najważniejszym byłyby przychody i zyski, natomiast w przypadku większości naszych konkurentów nie są to informacje publicznie dostępne.

Czyli można powiedzieć, że jesteście właściwie jedynym polskim podmiotem, taką perełką, która mierzy się z zagranicznymi, ogromnymi podmiotami?

Michał: Dokładnie. Jesteśmy spółką giełdową, więc nie znamy osobiście tysięcy naszych akcjonariuszy, ale duża część jest zidentyfikowana i wszyscy Ci, którzy mają powyżej 5% udziałów w akcjonariacie są widoczni i nam znani. Tutaj możemy powiedzieć, że co najmniej 85% jest to polski kapitał. I w dużej mierze jest to kapitał założycieli, czyli osób, które albo zakładały Meloga, albo zakładały Morizona.

„Robimy swoje, koncentrujemy się na tym, żeby dostarczać naszym klientom jak najwięcej wartości. To jest praca, którą trzeba robić dzień w dzień, tydzień w tydzień, non stop. I dopiero suma małych poprawek daje ten finalny wynik.”

Jaka jest wasza przewaga konkurencyjna? Co stanowi o tym, że mimo tego, że nie macie dziesiątek miliardów dolarów do zainwestowania to radzicie sobie dobrze, i jesteście numerem 2?

Jarek: Tutaj nie ma takiego jednego „magicznego” rozwiązania, które to powoduje. To jest raczej suma dziesiątek rzeczy, które my staramy się robić lepiej niż konkurenci i często nam się udaje, ale jakbym miał taką jedną rzecz wymienić, to jest to skupienie na celach, determinacja i konsekwencja. Po prostu robimy swoje, koncentrujemy się na tym, żeby dostarczać naszym klientom jak najwięcej wartości. To jest praca, którą trzeba robić dzień w dzień, tydzień w tydzień, non stop. I dopiero suma małych poprawek daje ten finalny wynik.

Mi się zawsze bardzo podobała metafora Adama Małysza, że „koncentruje się i skupia się na swoim skoku, nie patrzy na to, ile skoczyli konkurenci i stara się za każdym razem robić po prostu to coraz lepiej”. I tak samo wygląda to tutaj. Trzeba cały czas patrzeć na produkt i zastanawiać się co jeszcze możemy poprawić, co możemy zrobić lepiej.

Mamy też dość dobre relacje z całą branżą. To, że jesteśmy już długo na tym rynku powoduje, że mamy dużo dobrych relacji z polskimi agencjami nieruchomości czy deweloperami. To jest masa takich pojedynczych, małych czynników, które się składają na to, że z tą naszą konkurencją udaje nam się dobrze mierzyć.

Michał: Dodałbym do tego jeszcze takie jakby spojrzenie długoterminowe, bo ok – są historie sukcesu pokazujące, że w 2-3 lata startup zaczyna być wart wiele milionów i odnosi spektakularny sukces. W tym wypadku my mamy podejście polegające na długoterminowej pracy u podstaw i organicznym rozwoju. Efekty są widoczne na przykład w taki sposób, że jesteśmy jedną z bardzo niewielu spółek giełdowych, która rok w rok pokazuje coraz większe przychody. Jak dotąd – odpukać – nie było sytuacji, kiedy te przychody rok do roku by spadły. Po prostu cały czas rośniemy.

„Nieszczególnie zwracamy uwagę na krótkoterminowe zmiany kursu, bo tutaj liczy się perspektywa długoterminowa. Zakładamy, że tego typu podejście zostanie prędzej czy później docenione przez rynek.”

Jak zmieniła się Wasza sytuacja od momentu debiutu giełdowego, bo patrzę na wykres notowań, no i jest to trochę rollercoaster.

Jarek: Tak, to jest rollercoaster, natomiast on nie do końca ma związek z naszymi wynikami czy z tym, co spółka robi i jak się rozwija. I to jest może temat na dłuższą dyskusję jak inwestorzy giełdowi postrzegają spółki i jak to się różni od tego, jak są postrzegane spółki na przykład na giełdzie, zwłaszcza na giełdach amerykańskich.

To, co my robimy i na czym się skupiamy jako firma to zwiększanie naszego zasięgu, poprawianie naszej pozycji rynkowej i systematyczny wzrost. Skupiamy się na wzroście i tutaj – jak już wspominał Michał – chlubimy się tym, że jesteśmy jedną bodajże z kilkunastu spółek giełdowych, które przez 10 lat rok w rok, bez żadnego roku przerwy czy zwichnięcia tego trendu, rok w rok systematycznie zwiększają swoje przychody.

Michał: W tym momencie nieszczególnie zwracamy uwagę na krótkoterminowe zmiany kursu, bo tutaj – jak wspomniałem wcześniej – liczy się perspektywa długoterminowa. Zakładamy, że tego typu podejście zostanie prędzej czy później docenione przez rynek.

Czy czujecie się firmą technologiczną, czy raczej beneficjentem jeszcze tego starego, normalnego, „analogowego” świata związanego z po prostu prezentowaniem ogłoszeń nieruchomości?

Jarek: Mentalnie zdecydowanie czujemy się spółką technologiczną i powiedzmy taki jest też mindset i pochodzenie zarówno Michała, jak i moje. Obaj – w dobrym i złym tego słowa znaczeniu – jesteśmy informatykami (śmiech). A do tego też panowie, którzy zajmują się częścią finansową, czyli zarówno rozwijają biznes pośrednictwa finansowego, jak i tworzą technologię fintechowe, to też są informatycy.

Michał: Sam rozwój Lendi, czyli naszej sieci finansowej nie byłby możliwy, gdyby nie platforma technologiczna, na bazie której ta spółka się rozwija, bo to jest ta nowa jakość, którą Lendi wprowadza i właśnie dzięki technologii jest w stanie pozyskiwać dużą liczbę agentów oraz franczyz.

Czyli nie da się robić obecnie – przynajmniej w Waszej branży – biznesu na taką skalę bez dużego obudowania go technologią?

Jarek: Tak, no i tutaj też – wracając do tego Twojego poprzedniego pytania – gdzie są jakieś nasze przewagi, mocne strony, czy jak doszliśmy, do tej pozycji, na której jesteśmy, to na pewno zawsze ogromne znaczenie miała jakość technologii. Nie mamy absolutnie żadnych wątpliwości, że nasz produkt od strony jakości technologii, od strony usability jest absolutnie w czołówce. Jakbyśmy sięgali po jakieś niezależne KPI czy oceny, czy grupy fokusowe, które też robiliśmy i które porównywały to, co my oferujemy użytkownikom względem tego, co oferują konkurenci – to też zawsze tutaj wypadaliśmy co najmniej bardzo dobrze.

Jakie są największe wyzwania na rynku nieruchomości? Skupmy się na samych klientach.

Jarek: Każdy, kto próbuje znaleźć nieruchomość, staje przed kilkoma podobnymi, fundamentalnymi problemami. Pierwszy problem to jest to, co można określić paradoksem wyboru. Jest to znane zagadnienie, które polega na tym, że w dzisiejszych czasach człowiek – niezależnie od tego, czy chce kupić ketchup, czy chce znaleźć idealne mieszkanie – stoi przed ogromem wyboru i bardzo trudno jest mu znaleźć coś, co będzie dla niego optymalne.

Po pierwsze, musi znaleźć coś, co będzie w dobrej lokalizacji. Po drugie, odpowiedniej wielkości i w odpowiednim rozkładzie. Po trzecie, w odpowiedniej cenie. Ale to nie wszystko – mieszkanie musi podobać się także mężowi, żonie, dzieciom. Oznacza to, że trzeba wziąć pod uwagę masę parametrów i zmierzyć się z wyborem spośród ogromu dostępnych na rynku ofert. Jednocześnie, żaden z tych parametrów nie jest absolutnie decydujący względem innych. Zawsze będzie jakieś mieszkanie, które jest tańsze; jakieś, które jest może droższe, ale w lepszej lokalizacji. W efekcie taki człowiek stoi przed koszmarnie trudnym i odpowiedzialnym zagadnieniem.

Podsumowując – są dziesiątki tysięcy mieszkań i wiele kryteriów do pogodzenia. To jest chyba najważniejszy, fundamentalny problem do rozwiązania dla każdego, kto szuka nowego miejsca do mieszkania. Oczywiście na to nakładają się problemy takie już czysto praktyczne. Mamy w tej chwili sytuację taką, że ceny mieszkań w ostatnich kilku latach solidnie wzrosły, więc ludzie też zaczynają być już trochę bardziej wybredni i mocniej zastanawiać się nad wyborem. To to są najważniejsze rzeczy, które byłbym w stanie wymienić jeśli chodzi o poszukujących.

„Ceny mieszkań w ostatnich kilku latach solidnie wzrosły, więc ludzie też zaczynają być już trochę bardziej wybredni i mocniej zastanawiać się nad wyborem.”

A jeśli chodzi o pośredników i deweloperów?

Jarek: W przypadku pośredników to najważniejszym dla nich zagadnieniem jest to, żeby przekonać w ogóle użytkowników do tego, że warto skorzystać z pośrednika i z agencji nieruchomości. I to jest chyba najważniejszy problem, z którym branża zmaga się od wielu lat, gdzie punkt wyjścia, który możemy określić na lata 90-te, był taki, że niestety jakoś pracy agencji nieruchomości pozostawiała wtedy bardzo wiele do życzenia.

Rynek pośrednictwa w Polsce zaczął się mocno rozwijać dopiero po roku 1990. Nie mamy ponad stuletniej tradycji, jaka ma miejsce na rynkach anglosaskich. Najpierw był to „dziki zachód”. Natomiast od lat widzimy, że pośrednicy wewnętrznie się motywują, szkolą i coraz mocniej dbają o jakość swoich usług oraz o swój wizerunek. Efekt jest taki, że pośrednicy krok po kroku zdobywają coraz więcej rynku. Coraz więcej osób decyduje się na skorzystanie z nich w procesie i przestaje traktować ich jako zło konieczne, które trzeba za wszelką cenę ominąć. Teraz są traktowani jako wartość dodana.

Michał: No właśnie, bardzo ważne jest to, że coraz większa liczba pośredników faktycznie nie tylko jest w stanie zaoferować bardzo dużą wartość dodaną dla stron transakcji, ale potrafi w coraz lepszy sposób tę wartość dodaną w odpowiedni sposób skomunikować.

„Staramy się łączyć strony transakcji i dodać w tym procesie jak najwięcej wartości.”

Artur: A jakie są najważniejsze wyzwania na rynku nieruchomości, jeśli chodzi o was?

Jarek: Staramy się łączyć strony transakcji i dodać w tym procesie jak najwięcej wartości. Czyli z jednej strony nieustająco idziemy w ilość, w rozumieniu takim, że staramy się pozyskać jak najwięcej podaży, czyli ogłoszeniodawców prywatnych oraz agencji nieruchomości czy deweloperów. Jeżeli chcemy być marketplacem, to dążymy do tego, żeby zdecydowana większość nieruchomości w Polsce była prezentowana też u nas.

Michał: Po to, żeby użytkownik nie musiał już korzystać z kilku serwisów równolegle, co wciąż jest częste, ale żeby miał pewność, że u nas znajdzie niemal wszystkie sensowne oferty.

Jarek: I to nam się udaje, bo jesteśmy liderem od tej strony. Pracujemy też mocno nad jakością, to znaczy nad tym, żeby komunikacja między ogłoszeniodawcą, a zainteresowanym klientem przebiegała jak najbardziej sprawnie.

Michał: I możliwie szybko. 10 lat temu serwisy ogłoszeniowe były miejscem do publikacji ogłoszeń. Niczym więcej. Właścicieli serwisów nie obchodziło co stanie się z klientem, gdy wyśle swoje zapytanie albo spróbuje skontaktować się z ogłoszeniodawcą w inny sposób. Jeśli chcemy rozwijać się w kierunku marketplace / platformy, to zapewnienie szybkiej reakcji na zapytania jest dla nas krytyczne. I jest to oczywiście spore wyzwanie.

Artur: Czy jesteście w stanie wskazać kto jest dla Was inspiracją biznesową?

Jarek: Takim serwisem, do którego porównywaliśmy się niemal od samego początku była Zoopla, czyli serwis numer dwa na rynku brytyjskim. To serwis, którego drogę śledziliśmy i w pewnym sensie – oczywiście z dostosowaniem tego do polskiego rynku – powieliliśmy. W ten sposób doszliśmy do bycia numerem dwa. Zoopla powstała w roku 2007, kiedy wydawało się, że rynek brytyjski jest pozamiatany.

Istniał jeden dominujący serwis o nazwie Rightmove, który miał ogromny procent rynku w rozumieniu ruchu, ogłoszeń i innych kluczowych KPI. Pozostałe podmioty raczej wypadały z gry. Natomiast Zoopla zrobiła serię kolejnych mergerów. Przejęła i połączyła kilka mniejszych podmiotów, doprowadzając do tego, że stworzyła bardzo silnego gracza numer dwa.

Rightmove nadal jest liderem, ale Zoopla doszła do poziomu mniej więcej 60-70 % Rightmove’a, zależnie oczywiście od parametru. To była jedna rzecz, która nam się podobała, a drugą było to, że bardzo mocno weszli we wszystkie usługi komplementarne do nieruchomości; między innymi w usługi finansowe, czyli pomoc w znalezieniu finansowania.

Weszli też w usługi związane z wyborem dostawców mediów do mieszkań i domów. To jest trochę akurat rynek, który u nas jest trudny do powielenia, ale jeśli chodzi o branżę finansową, no to jest kierunek, w którym poszliśmy.

Michał: Z kolei od strony czysto produktowej to wiadomo, że siłą rzeczy inspirowaliśmy się i cały czas się inspirujemy oraz obserwujemy bacznie to, co robi chociażby Zillow, teraz już w połączeniu z Trulią. Natomiast jest też inna inspiracja, która jest mało znana w Polsce. Jest to australijski serwis, który jest na tamtym rynku monopolistą, o nazwie realestate.com.au. To projekt, który od strony czysto produktowej, UI i UX jest dla nas punktem odniesienia.

Warszawskie biuro Grupy Morizon. Fot. M. Drabek

Artur: Jak według Was będzie się zmieniała branża nieruchomości?

Jarek: Na pewno wierzymy w to, że coraz większa część procesu zawierania transakcji będzie się odbywała online. Uważamy, że w dającej się przewidzieć przyszłości – czyli nie za 10 lat, ale parę – będzie możliwe kupowanie, rezerwowanie i sprzedawanie nieruchomości online.

Rezerwowanie, kupowanie, wpłacanie zaliczki online staną się standardem. Z poziomu fotela będzie można wybrać swoje nowe, kolejne mieszkanie, dom czy działkę. A jednocześnie – pozyskać finansowanie.

Michał: Natomiast takie tego typu zmiany, o których mówił Jarek nie oznaczają oczywiście eliminacji pośredników z całego procesu, bo niezależnie od ułatwienia samego procesu od strony UX-owej, to zawsze będzie potrzebny ktoś, z kim potencjalny nabywca będzie mógł porozmawiać, kogo będzie się mógł poradzić i zgodnie z naszą wizją te narzędzia cyfrowe, nie będą czymś, co zastąpi ludzi, ale raczej zwiększy efektywność całego procesu.

„Wszystkie rozwiązania, o których tu mówimy, będą się systematycznie przekładać na to, że nieruchomości coraz bardziej będą się stawały towarem, podobnym do tego, czym są w tej chwili samochody.”

Jarek: Dodam też, bo do tej pory skupialiśmy się na tych poszukujących nieruchomości i właśnie dlatego zakładamy, że rozwiązania online radykalnie uproszczą proces kupowania, włącznie z szybkim pozyskaniem finansowania na nieruchomość. Natomiast nowe technologie ułatwiają też życie sprzedającym.

Mamy coraz więcej firm na całym świecie, które specjalizują się w automatycznym wycenianiu nieruchomości, które potrafią z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć za ile daną nieruchomość będzie można sprzedać i tworzą narzędzia ułatwiające szybką sprzedaż nieruchomości.

Polega to na tym, że jeśli mam swoje mieszkanie do sprzedania, mogę to robić drogą tradycyjną. Mam wtedy szansę sprzedania go drożej, natomiast muszę się liczyć z procesem, który będzie trwał wiele miesięcy. Z drugiej strony dostaję natychmiastową ofertę, która może jest 5% gorsza, niż finalna cena, jaką bym dostał czekając dłużej, ale za to jest natychmiastowa.

Uważamy, że te wszystkie rozwiązania, o których tu mówimy, będą się systematycznie przekładać na to, że nieruchomości coraz bardziej będą się stawały towarem, podobnym do tego, czym są w tej chwili samochody.

Sprzedaż czy kupno mieszkania to nie jest tak prosty proces jak zakup batona (i nigdy nie będzie), ale też nie powinna być to jedna inwestycja na całe życie. Gdy patrzymy na ilość transakcji nieruchomościowych, które są zawierane w Polsce „per capita”, to wciąż jest ich wielokrotnie mniej, niż na rynkach bardziej rozwiniętych.

Zauważamy, że nasze społeczeństwo szczęśliwie coraz bardziej się bogaci. Wraz z tym pojawiają się coraz to nowe narzędzia technologiczne, które prowadzą do tego, że liczba transakcji nieruchomościowych w życiu każdego Polaka się zwiększy i będziemy o wiele częściej „upgrade’ować” swoje miejsce zamieszkania.

„Rozwiązania online radykalnie uproszczą proces kupowania, włącznie z szybkim pozyskaniem finansowania na nieruchomość.”

Artur: Jak widzicie przyszłość i rozwój Morizona w perspektywie najbliższych dwunastu miesięcy?

Jarek: Są trzy najważniejsze dla nas projekty, nad którymi pracujemy. Pierwszym jest dalszy rozwój Morizona jako platformy, która realnie pomaga użytkownikom pokonać wszelkie trudności, które czekają na nich w procesie wyboru nowego mieszkania (a także innych rodzajów nieruchomości).

Drugi – i w tej chwili najważniejszy – to pełne wykorzystanie potencjału współpracy z Allegro. Obecnie dopinamy ostatnie puzzle związane z umową, którą zawarliśmy w czerwcu tego roku.

W ramach tej umowy Allegro mocno modernizuje swoją sekcję ogłoszeń nieruchomości. Zmieni się zarówno wygląd ogłoszeń nieruchomości, ale też sposób promocji kategorii w całym serwisie. W ślad za tym pójdą też wspólne działania marketingowe.

Michał: I PR-owe.

Jarek: Naszym celem jest doprowadzenie do tego, żeby wraz z Allegro liczba klientów, których z naszą pomocą będziemy w stanie połączyć z ogłoszeniodawcami, radykalnie się zwiększyła.

Trzecim projektem jest wreszcie projekt koordynowany przez Michała. To projekt uruchomienia nowego Morizona. Nazywamy go Morizon 2.0 (śmiech), choć realnie to już wersja 4 albo 5.0. To jest coś, co w naszej ocenie będzie przełomem na rynku.

Michał: No i też podstawą do dalszego rozwoju produktu, już takiego bardziej iteracyjnego, który będzie trwał wiele kolejnych lat.

Wywiad powstał we współpracy z serwisem Morizon.pl

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon