Łukasz Wichłacz (Coffeedesk) – Jak sprzedawać kawę w Internecie za 100 mln złotych?

Artur Kurasiński
28 stycznia 2022
Ten artykuł przeczytasz w 26 minut

Wywiadu z Łukaszem w postaci podcastu możesz posłuchać tutaj

Dzień dobry, Artur Kurasiński z tej strony! Zapraszam bardzo serdecznie do mojego podcastu, do wysłuchania mojego wywiadu i rozmowy z gościem, którego zaprosiłem po to abyśmy dowiedzieli się trochę więcej o tym jak technologia wpływa na nas i na nasze życia, jak zmienia nas i jak kształtuje nasze dotychczasowe pojęcie tego czym jest świat zewnętrzny i jak wygląda innowacja. Zapraszam bardzo serdecznie!

Artur Kurasiński: Jest ze mną dzisiaj gość specjalny – Łukasz Wichłacz. Cześć Łukaszu!

Łukasz Wichłacz: Cześć Artur, cześć wszystkim.

Będziemy mówili o kawie i o tym jak ją sprzedawać. I o tym jak i skąd się to w ogóle zaczęło; jak to się stało, że istnieje taki podmiot, taka firma jak Coffeedesk. Zacznijmy może drogi panie prezesie – bo rozumiem, że jesteś prezesem zarządu firmy Coffeedesk?

To ciekawa historia, bo formalnie nim nie jestem. Mamy taką strukturę zarządzania – to jedno; ale też jesteśmy w trójkę ze wspólnikami – z Marcinem i z Jackiem. Jakoś tak od początku było, że Marcin był formalnie prezesem zarządu. I w sumie nam tak zostało. W trójkę jesteśmy w zarządzie, a ja sprawuję funkcję takiego klasycznego CEO Managing Directora. Natomiast faktycznie jest to takie zarządzanie często trzyosobowe. Jak robimy chociażby jakieś board-meetingi to zawsze jesteśmy w trójkę na tych board-meetingach. Wiele decyzji podejmujemy wspólnie.

Jasne, no to widzisz – przy okazji wywołałem fajny temat. Dobrze, to teraz powiedz pokrótce jak to się stało, że w Kołobrzegu trzech chłopaków postanowiło sprzedawać kawę?

Historia jest taka, że znamy się już z Marcinem i z Jackiem od dłuższego czasu. Razem studiowaliśmy wcześniej w Szczecinie. Po powrocie do Kołobrzegu każdy zajął się po studiach swoimi sprawami. Ja akurat wtedy w ówczesnym czasie zajmowałem się, w zasadzie byłem współwłaścicielem restauracji. Pracowałem na co dzień w tej restauracji. Jacek z tego, co dobrze pamiętam akurat wtedy był wideooperatorem w kołobrzeskiej kablówce, a Marcin zarządzał marketingiem w jednym z tutejszych kołobrzeskich hoteli.

Szukaliśmy sobie jakiegoś pomysłu na to, żeby zrobić coś więcej; żeby zająć się czymś i żeby stworzyć może swoją własną działalność. W sumie zrobiliśmy wcześniej wspólnie jedną rzecz. Stwierdziliśmy, że fajnie nam się razem pracuje i że w jakiś sposób się uzupełniamy; że każdy ma trochę inne podejście, ale też trochę inne mocne, silne, a inne też pewnie słabe strony i jakoś tak nasz tercet fajnie funkcjonuje.

Akurat rzeczą, którą wtedy zrobiliśmy to był taki zamysł, żeby kupić większy kawałek ziemi rolnej, żeby później spróbować ją przekształcić w działki budowlane. Wtedy ten proces był pewnie jeszcze troszeczkę łatwiejszy. I coś takiego zrobiliśmy swojego czasu. Cała ta transakcja, cały ten proces pokazał nam, że dobrze nam się razem pracuje. Usiedliśmy do stołu żeby pomyśleć czym moglibyśmy się zajmować wspólnie w przyszłości, razem. Mieliśmy trochę pomysłów na stole.

Jednym z nich była między innymi kawa. Wszystkie w zasadzie były związane w jakiś sposób z gastronomią, były blisko jedzenia. Jako, że ja od zawsze w tym biznesie restauracyjnym byłem, a chłopaki bardzo sobie cenili zawsze dobre jedzenie.

Zastanawialiśmy się też nad biznesem związanym z winem. Jednym z pomysłów było też sprowadzanie rzeczy z Dalekiego Wschodu – chociażby składników do sushi i akcesoriów związanych z robieniem tego. Jednym z pomysłów była też właśnie kawa.

I po takiej dość krótkiej analizie rynku, tego jakie są możliwości, jak duży jest rynek, jakie są podmioty obecne na tym rynku, jak łatwe byłoby rozpoczęcie tego biznesu – finalnie padło na kawę. Myślę, że mogło paść wtedy na każdy z innych pomysłów, które mieliśmy, ale jak już się zajęliśmy kawą to faktycznie mocno się wkręciliśmy.

I ten taki pierwotny pomysł sprowadzania kawy powiedzmy z Włoch i redystrybucji na polskim rynku przeistoczył się w coś, co mamy dzisiaj – Coffeedesk i wszystkie jego odnogi.

I pewnie jest czymś zupełnie innym niż to sobie na początku wyobrażaliśmy. Zawsze podkreślam i powtarzam jak ktoś się mnie pyta, i ma jakiś pomysł, i nie wie czy z nim wystartować – zawsze bardzo zachęcam, bo mam wrażenie, że cała ta droga przedsiębiorcy może być różna; może być też wyboista, ale na pewno jest arcyciekawa. De facto startując z czymś – z jakimś pomysłem – nie wiemy gdzie będziemy za kilka lat i fajnie jest spróbować tego.

No dobrze, myślę, że pare osób zachęciłeś do tego, żeby zaczęli realizować swoje marzenia. Coffeedesk powstał de facto w 2013 roku. Nie mieliście żadnej strategii, nie mieliście żadnego budżetu marketingowego. W pierwszym miesiącu złożonych zostało 19 zamówień – aż albo tylko? Posiłkuję się wywiadem z tobą na moim blogu. I aż 16 z nich było złożonych przez ekipę Coffeedesk – waszych znajomych i ich rodziny, więc można powiedzieć, że start był dosyć w skali mikro, ale… to zaczęło działać. Powiedz mi jak pamiętasz ten okres i co takiego się wtedy zadziało, że rozmawiamy w 2021 roku na zupełnie innym poziomie?

To ja też może przytoczę tutaj i zrobię tło do tej historii, że w momencie kiedy startowaliśmy z Coffeedeskiem i faktycznie tak było w tym 2013 roku, to chwilkę wcześniej my zajęliśmy się biznesem dystrybucyjnym, on nazywał się CoffeeTrader. Tak, teraz faktycznie się z tego czasem śmiejemy trochę, bo nie można było bardziej trywialnej nazwy wymyślić. Tym biznesem się zajmowaliśmy i na kanwie tego powstał Coffeedesk, gdzie po prostu wpadliśmy na taki pomysł.

Któregoś wieczoru wpadłem do Jacka wieczorem, akurat mieszkaliśmy wtedy wszyscy na jednym osiedlu. A akurat w ówczesnym czasie zaopatrywaliśmy sporo e-commercu w Polsce, to był jeden z takich naszych głównych kanałów, który zaopatrywaliśmy.

Widzieliśmy taką szansę, że nie było w tym okresie ich jeszcze – po pierwsze – aż tak dużo, a po drugie – mieliśmy wrażenie, że mało kto robi to w taki bardziej profesjonalny sposób. Wiele z nich to były takie firmy robione po godzinach czy ktoś, kto prowadził jednoosobową działalność gospodarczą. Widzieliśmy dużo przestrzeni na to żeby zrobić sklep stawiający na bardzo dobrą obsługę klienta, na świetne produkty.

Dostrzegliśmy taką szansę, niszę, żeby w tym ewoluować. Co ciekawe, na samym początku ten nasz sklep był sklepem zamkniętym – tak sobie to wymyśliliśmy, że bardziej to był taki klub zakupowy. Tak myśleliśmy, że może się to sprawdzi na polskim rynku, z programem lojalnościowym, ze zbieraniem punktów. Natomiast tutaj szybko rynek nas zweryfikował. Uruchamiając coś takiego trzeba mieć naprawdę duży budżet i duże zaplecze.

My tego nie mieliśmy, ten ruch na stronie był mizerny. Ludzie nie chcieli się za bardzo rejestrować nie znając marki. Z tego szybko zrezygnowaliśmy i otworzyliśmy to dla szerszego grona. Natomiast początki, tak jak wspominałeś – ten pierwszy miesiąc – gdzieś się często ta liczba tych zamówień przewija. I te 19 zamówień to jest faktyczna liczba złożonych zamówień, ale tylko 3 zamówienia pochodziły z nieznanych dla nas źródeł, co pokazuje jak trudne są początki. Nie mieliśmy kolosalnych budżetów na marketing.

Trochę to robiliśmy wszystko organicznie. Tutaj w takim przypadku przydaje się na pewno cierpliwość, bo z miesiąca na miesiąc było coraz lepiej. Każdy kolejny miesiąc był czymś więcej, ci klienci przychodzili z różnych źródeł. Myślę, że my w tamtym okresie bardzo dużo wkładaliśmy też swojej pracy, swoich godzin, bo to była taka praca od rana do wieczora wytężona. Było też wiele prób pozyskiwania klientów takimi sposobami, że kiedy nie ma się dużego budżetu to w pewnym momencie zaczęliśmy jeździć na jakieś konferencje technologiczne, marketingowe, blogerskie z naszym barem kawowym.

Tu też chyba na początku dość mocno wygraliśmy, bo branża bardzo mocno nas wspierała. Wiele różnych gałęzi w zasadzie nas wspierało. To był nasz taki dobry start, gdzie mogliśmy budować to portfolio klientów. Ja z tego, co pamiętam to w pierwszym roku nasz przychód był na poziomie około 200 tysięcy złotych.

Wiadomo, to nie jest też biznes, w którym pracuje się na kolosalnych marżach, więc można sobie tylko wyobrazić jak trudne to były początki. Mieliśmy jedną osobę z tego, co pamiętam zatrudnioną do tego coffedeskowego biznesu, która de facto robiła wszystko – od zakupów, po wprowadzanie tych produktów, taki prosty marketing, zarządzanie stroną i realizacja tych wysyłek czy customer service.

Tak zaczynaliśmy i myślę, że to taki klasyczny przykład tego jak wiele firm zaczyna. Pewnie jak się nie ma jakiegoś dużego budżetu czy finansowania to tak to wygląda.

Piękna opowieść. To teraz możemy trochę zmienić klimat i pochwalić, to znaczy ty będziesz się chwalić, a ja tu będę tylko przytakiwał głową. To jak wyglądają te przychody w 2021 roku?

Tych danych pewnie jeszcze nie masz przed sobą, bo nawet ja ich nie mam przed sobą. Jesteśmy na końcówce roku, ale przewidujemy w tym roku, że faktycznie przekroczymy w Coffeedesku 100 milionów złotych. Patrząc z tej perspektywy jest to duża różnica. My na samym początku nawet nie przypuszczaliśmy, że to może aż tak daleko zajść. Z drugiej strony jest pewnie jeszcze duże pole do popisu.

I jak zerkamy na inne, duże, polskie, fajne e-commercy w różnych branżach no to widać, że w tych czasach można naprawdę zerkać w kierunku dużo większych liczb. Pewnie patrząc z tej perspektywy wszystko jeszcze przed nami i mamy gdzie rosnąć. Rynek kawy jest na pewno bardzo duży w Polsce. Rozmawiamy o rynku na poziomie około 6 miliardów złotych – mówię o samej kawie, a mamy też jeszcze herbatę z boku, akcesoria, ekspresy i tak dalej.

Pewnie szybko licząc jest to 10 miliardów złotych, mówię o samej Polsce; a zaznaczę też, że działamy mocno międzynarodowo. Może nie w przypadku samego B2C i e-commercu, bo to też jeszcze przed nami – możemy sobie pewnie jeszcze chwilkę dzisiaj o tym porozmawiać – ale w przypadku B2B jesteśmy dość mocno obecni na rynkach zagranicznych. Ponad połowa przychodów z tego segmentu dystrybucji – z B2B – pochodzi już dzisiaj zza granicy.

Mamy tutaj pewnie nieograniczone w zasadzie możliwości. Większość ludzi codziennie rano sięga po filiżankę kawy, musi ją w czymś zaparzyć, także… Mamy to szczęście, że funkcjonujemy tu na takim fajnym, dużym i przyjemnym dość rynku.

Nie musicie na pewno edukować swoich klientów, bo każdy kawę zna, przynajmniej raz w życiu ją wąchał; pewnie wielokrotnie ją pił, ale jak powiedziałeś – dla was też dużym atutem może być rozszerzenie swojej oferty na inne towarzyszące produkty właśnie kawie, czyli na przykład jakieś rzeczy związane z samymi urządzeniami do parzenia. A mówiąc o tym to te urządzenia czy też te inne gatunki kawy można kupić w waszym sklepie fizycznym, który znajduje się jeżeli dobrze pamiętam w Warszawie. I jest tych sklepów więcej czy tylko na razie jeden?

Teraz takich miejsc offline’owych mamy cztery. Jedno miejsce jest w Kołobrzegu, to było nasze pierwsze miejsce. Kolejne trzy w Warszawie. Zakładam, że myślisz może o ulicy Wilczej, bo to było to pierwsze miejsce, które otworzyliśmy w Warszawie kilka lat temu. W tamtym roku otworzyliśmy też taką kawiarnię Showroom przy ulicy Próżnej w Warszawie. A jesteśmy na etapie otwierania czwartej lokalizacji – na Tamce, na Powiślu.

Takie lokalizacji dzisiaj są trzy, jutro będą cztery. I faktycznie jest to takie rozszerzenie tego naszego kanału e-commerce o takie offline’owe miejsca, gdzie można tych produktów spróbować; można je znaleźć, można ich dotknąć, można też odebrać paczkę zamówioną w sieci, a także po prostu przyjść i popracować albo usiąść i wypić kawę, skosztować czegoś z naszej oferty. Także faktycznie można powiedzieć, że rozwijamy tutaj taki klasyczny omnichannel. Zdecydowanie chcemy to robić. Wszystkie te miejsca notują cały czas bardzo fajne wzrosty.

Jesteśmy zadowoleni z tego jak performują. Nawet sam ten czas pandemii i Covidu – podczas tego trudnego, pandemicznego czasu też nam ten biznes rósł, także widzimy to, że on działa praktycznie w każdych warunkach. Jesteśmy przekonani o tym żeby w niego inwestować i dalej rosnąć, a to pewnie dlatego, że mamy tam dość sporą dywersyfikację i te miejsca nie tylko są regularną kawiarnią, ale także można przyjść, kupić właśnie jakieś akcesoria czy filtry, czy kawę z półki jak w takim tradycyjnym sklepie.

Myślę, że mamy największy w ogóle wybór ziarna, które jest dostępne z półki w Polsce, więc widać, że klienci chętnie do nas przychodzą i z tego korzystają nawet, jeżeli teraz siedzą czy siedzieli więcej w domu. Jak mieliśmy jakiś czas lockdownowy to po prostu byliśmy pewnie takim pierwszym miejscem wyboru dla kawosza gdzie mógł sobie podejść i wybrać coś sobie z naszej szerokiej oferty.

Także faktycznie ten koncept działa i chcemy iść dalej w tym kierunku, zacząć się też rozszerzać o inne miasta w Polsce. Na celowniku mamy Wrocław, na 2022 rok i w pierwszym kwartale chcielibyśmy podjąć decyzję o lokalizacji we Wrocławiu.

No to pięknie. Widzę, że plany są bardzo ambitne, ale z drugiej strony bardzo dobrze wam na pewno wychodzi konwertowanie pojawiających się zewsząd klientów w placówkach fizycznych, stąd też wasze przekonanie i chęć do ich rozbudowywania. Powiedz mi – czy w trakcie twojej dotychczasowej, czy też nawet waszej dotychczasowej podróży biznesowej – powiedzieliśmy na razie o tym, że startowaliście od 200 tysięcy złotych przychodu, teraz to jest 100 milionów, a więc absurdalna, wysoka, niesamowita i piękna kwota, gratulacje – ale czy pojawiły się jakieś większe niepowodzenia, porażki, błędy, które popełniłeś albo popełniliście? I które z perspektywy 8 lat już można powiedzieć, że prawie że by ten biznes wywaliły?

Myślę, że życie każdego przedsiębiorcy składa się z jakichś codziennych sukcesów i jakichś codziennych porażek. Na pewno było tego mnóstwo. Teraz zwracając uwagę na jakieś takie kolosalne i duże? Pewnie często związane one były z ludźmi. Zatrudniałem czy zatrudnialiśmy kogoś, z kim nie mogliśmy potem rozwijać współpracy. Pewnie to są na początku duże learningi, bo jednak inwestujemy i dużo czasu, i dużo pieniędzy, a szczególnie jak organizacja jest mała to zwłaszcza na samym początku każdy ten wybór jest ważny.

I myślę, że w tym kontekście HR-owym dużo się uczymy, zwracamy na to bardzo uwagę. Myślę, że jedną z takich większych rzeczy było to, że postawiliśmy swego czasu na własną technologię. Teraz z perspektywy czasu jako zarząd postrzegamy to jako dość duży błąd i pewnie dużą inwestycję, bo w pewnym momencie straciliśmy trochę dynamikę, straciliśmy elastyczność – mówię o tym w kontekście rozwoju technologii, tego jak możemy się rozwijać i skalować.

I faktycznie – w tym roku taka duża praca wykonana przez nas w kontekście wymiany platform, zarówno platformy B2C, tej dla klientów detalicznych, jak i tej platformy hurtowej dla klientów B2B – jesteśmy na etapie ukończenia takich procesów. W przyszłym roku mamy nadzieję cieszyć się nowymi platformami od dostawców zewnętrznych; takimi też, które będziemy mogli rozwijać, skalować na kolejne rynki.

Jak teraz mnie ktoś pyta czy inwestować we własną technologię to widzę, że jak się nie ma tego zaplecza, nie ma się tego budżetu większego, nie ma się doświadczenia z tym czy nie ma się know-how na pokładzie to myślę, że zdaliśmy sobie chyba sprawę, że chcieliśmy być firmą dużo bardziej technologiczną, a finalnie jesteśmy firmą usługowo-handlową, gdzie naszym zadaniem jest dostarczyć dobry towar, dobry produkt w dobrej cenie i z dobrą logistyką.

Chyba trochę marzyliśmy żeby stworzyć jakiś doskonały produkt technologiczny, a tutaj to było bardzo trudne. I pewnie do dzisiaj trochę za to płacimy cenę. Jest tego mnóstwo tak naprawdę i można się tych błędów doszukiwać wszędzie, ale chyba ważne jest to, żeby sobie szybko zdawać z nich sprawę, przyznawać się do błędu, wybierać inne, lepsze rozwiązanie.

Zapominać o tym, że… Mam na myśli, że nie zapominać o błędzie, ale przyznawać się do niego i zapominać w tym kontekście, żeby nie zostawać przy nim za długo. Oczywiście ta wiedza, którą wyciągamy z tych błędów jest bardzo ważna, natomiast trzeba próbować swojego ego od tego odciągnąć i w ten sposób zapomnieć żeby móc iść dalej jako osoba, jako zarząd czy jako organizacja, bo łatwo można się tutaj zatrzymać na tym i zastanawiać się nad tym dlaczego coś źle zrobiliśmy albo dlaczego podjęliśmy taką decyzję. Myślę, że to jest takie ważne.

Powiedziałeś, że macie taką strukturę dosyć płaską; to znaczy, że we trójkę podejmujecie strategiczne decyzje. Czy nigdy nie mieliście z tego powodu problemu, że musicie być takim trójgłowym organizmem?

Myślę, że jest to duża siła, ale może to być też faktycznie trudne jeżeli nie umie się w takim tercecie pracować. Myślę, że my przez ostatnie 10 lat z chłopakami bardzo mocno pracowaliśmy i pracujemy nad tym nawet do dnia dzisiejszego, i zamierzamy pracować dalej nad tym, żeby nasza efektywność była duża. Żeby decyzje, które podejmujemy – żeby podejmować je w dobry i zorganizowany sposób.

Na pewno też uczymy się pracować między sobą. Jak ktoś ma inne zdanie – co robimy w takich sytuacjach? Nawet to, żeby właśnie to swoje ego chować i umieć siebie wysłuchać nawzajem. I umieć wykorzystać te argumenty. Wydaje mi się, że na dzień dzisiejszy jest to naszą siłą, że umiemy się tak fajnie dogadywać. Kosztowało nas to sporo pracy. Fajnie, że zauważasz to, bo na samym początku mogło to być czy też bywało to problematyczne. My się przez ten długi czas tego uczyliśmy. Mogę powiedzieć, że od kilku dobrych lat jesteśmy cały czas w bardzo fajnej drodze. Rozmawiamy ze sobą bardzo szczerze.

Myślę, że dużo już razem przeszliśmy i nasze relacje, nasza praca ma się dzisiaj lepiej niż kiedykolwiek. Myślę, że to jest chyba jeden z takich największych naszych prywatnych sukcesów, bo to nie są łatwe rzeczy. I – jak to pisało wielu mędrców i myślicieli biznesowych, czy doświadczonych biznesmenów – była gdzieś taka złota zasada, że duża ilość spółek czy większość spółek po 8 latach się wypala i rozpada. Też pewnie taki kryzys przechodziliśmy, ale udało nam się z niego obronną ręką wyjść i dzisiaj jesteśmy silniejsi niż wcześniej.

Natomiast pewnie też się to przekłada na organizację i myślę, że tutaj jest duża praca do wykonania, żeby organizacja wiedziała jak ten zarząd funkcjonuje, czyli jak my podejmujemy decyzje. Nad tym też dużo pracujemy, dużo pracy jest pewnie nadal przed nami, ale myślę, że z dnia na dzień i z roku na rok komunikujemy się coraz lepiej. Ludzie mają do nas coraz większe zaufanie w kontekście tego jak my te decyzje podejmujemy i gdzie zmierzamy.

Natomiast jest to też taki okres w organizacji, w który teraz wstępujemy, że jednak oprócz nas mamy już całą strukturę, my nazywamy to senior managementem – to są head’owie poszczególnych działów. Mamy teraz grono naprawdę doświadczonych osób, doświadczony zespół z dużych organizacji, gdzie chcielibyśmy żeby…

Ok – decyzje strategiczne podejmujemy albo my, albo podejmujemy wspólnie, to zależy od tego jakie to są decyzje; natomiast chcielibyśmy żeby ta praca niżej była robiona przez tych headów i żeby oni mogli sobie w swoich obszarach radzić po prostu samodzielnie. To jest też coś, co na pewno teraz przechodzimy, tę ewolucję.

Powiedz mi coś więcej na temat samej struktury firmy. Ile teraz obecnie pracuje osób? Jakbyś miał tak mniej więcej podzielić ich kompetencje to ilu jest programistów? Ilu jest sprzedawców? Ile osób pracuje w marketingu?

Teraz cały Coffeedesk, razem ze współpracownikami to jest około 170 osób ponad, z czego ponad połowa to są osoby związane z office’m, a połowa to jest taka logistyka – magazyn oraz nasze showroomy i kawiarnie. Jeżeli rozmawiamy – bo widzę, że tak zapytałeś – o tym, co się dzieje w office’ie, w dziale IT, to akurat nasz dział IT nie jest bardzo liczny. W tej chwili nie zatrudniamy wielu programistów.

Wiele rzeczy zlecamy na zewnątrz i nasz dział IT to jest bardziej management, to jest bardziej analityka, to są bardziej procesy i współpraca z tymi zewnętrznymi podmiotami. Dział sprzedaży jest dość spory, bo w tej chwili to jest prawie 30 osób. Mam na myśli tutaj takich typowych handlowców w Polsce i za granicą.

Za granicą to już są też country-menadżerowie czy handlowcy za granicą. Jest też duży dział after sales, który rozumiemy jako taki customer service dla działu handlowego. Później jest wiele innych działów, w których utrzymujemy przynajmniej po kilka osób; to jest logistyka, zakupy, customer service, to są też dość mocno rozbudowane finanse i księgowość.

Także jest tego naprawdę sporo. Oczywiście są jakieś działy takie bardziej office’owe. Dorobiliśmy się ostatnio finalnie heada takiego działu, który nazywam people and culture. Wcześniej to był taki mały dział HR-u, teraz dość mocno inwestujemy w to, żeby jednak patrzeć na ten dział szerzej i żeby ludzie w organizacji też mieli duże wsparcie.

A zgodzisz się z takim stwierdzeniem, że trzeba zatrudniać ludzi szybko i jeszcze szybciej ich zwalniać?

Raczej bym powiedział, żeby ich zatrudniać trochę wolniej; ale żeby zwalniać szybko? Zgadzam się z tym stwierdzeniem, natomiast to nie jest coś, co przychodzi mi łatwo czy naszej organizacji, bo są to jednak często trudne decyzje.

Wszyscy jesteśmy na koniec dnia tylko ludźmi i wydaje mi się, że w takich organizacjach jak nasza, gdzie takimi głównymi wartościami jest to żeby mocno się respektować, że my stanowimy taką zgraną ekipę ludzi to dość ciężko się podejmuje takie radykalne decyzje, szybkie decyzje o rozwiązaniu współpracy.

Natomiast uważam, że to jest dobre, bo na koniec dnia – tak jak widzę to ze swoich doświadczeń – czerpie na tym organizacja i ta osoba też najczęściej z tego czerpie, bo jeżeli nie ma jakiejś takiej chemii czy ta osoba się nie realizuje, a wiadomo, że to się dzieje z różnych przyczyn. Czasami organizacja nie ma jakichś kompetencji czy organizacja nie jest taką jakiej potrzebuje ta dana osoba; czy może ta osoba chce pracować wolniej, a może chce pracować szybciej? Może chce więcej, a może chce mniej?

Z różnych przyczyn to się rozmija, ale wydaje mi się, że warto to zakończyć szybciej. Zawsze sobie można coś znaleźć, gospodarka jest teraz bardzo dynamiczna, a zawsze się ktoś na miejsce tej osoby znajdzie, a ta osoba bardzo szybko sobie znajdzie miejsce gdzieś w tej przestrzeni i wszyscy mogą z tego korzystać. Podsumowując to w dużej mierze – tak.

Sprzedaż kawy nie do końca musiała być przeprowadzona czy też robiona za pośrednictwem Internetu. Skąd pomysł na to czy kto podjął decyzję albo na jakiej podstawie o tym, że wchodzicie w e-commerce?

Tak jak wspomniałem wcześniej, taki pomysł nam wpadł i tu chyba nie chodzi o to, że to my wymyśliliśmy sprzedaż kawy przez Internet. Myślę, że to już było coś gotowego co zastaliśmy, że jednak ten handel przenosił się 10 lat temu do Internetu w dużej mierze tutaj, na miejscu, w Polsce.

A to, co widzimy dzisiaj to tylko się pogłębia i następuje w jeszcze głębszym stylu. Czyli widzimy, że ta sprzedaż w Internecie cały czas bardzo dynamicznie rośnie, a szczególnie dzisiaj, w kontekście grocery czy takiego foodu (??? 25:22), gdzie pewnie też w dużej mierze zaliczamy kawę. To była chyba naturalna decyzja. 10 lat temu jak ktoś się zastanowił nad tym gdzie ten handel będzie się przesuwał to chyba nie było żadną tajemnicą, że ten handel będzie się przesuwał w stronę Internetu.

No chyba, że teraz już myślisz o takiej zaparzonej filiżance kawy, którą wysyłamy klientowi. Pewnie oczywiście też można to zrobić, natomiast tutaj to chyba klienci chcą cały czas korzystać z usług kawiarni. Widać, że to też w ciekawy sposób się zmienia, szczególnie na tych rozwiniętych rynkach, gdzie w Stanach Zjednoczonych już dzisiaj zamówienia przez aplikacje Starbucksowe – więcej jest tych zamówień składanych z góry niż tych na miejscu, od gości wchodzących do kawiarni. Tak więc też tutaj widzimy cały czas dużą dynamikę i ciekawe rzeczy na pewno przed nami.

Wrócę teraz do tej kwestii zdobywania w B2C głównie klientów, ich uwagi, a potem konwertowania ich na zakupy. Korzystacie bardzo aktywnie z mediów społecznościowych. Jestem ciekaw czy macie jakiś taki wytyczny manual jeśli chodzi o kwestię kontaktu z klientami. Czy to jest spontan? Czy raczej jest to kwestia waszych poszczególnych specjalistów zajmujących się marketingiem online?

Wiesz co, patrząc z tej perspektywy to z mojego punktu widzenia jesteśmy jeszcze dość małą organizacją i jednak zajmuje się tym kontaktem z klientem relatywnie mała liczba osób. Zatrudniamy osoby, które pasują do naszej kultury i o których zdajemy sobie sprawę, że będą się kontaktować w odpowiedni i fajny sposób z naszymi klientami, więc jednak dajemy tutaj dość dużo wolności i spontaniczności.

Chcielibyśmy to w dużej mierze utrzymać, bo trochę nas taka wizja firmy, która jest zorganizowana od A do Z i podchodzi już pod taki korporacyjny view czy coś takiego – jednak nas to trochę przeraża. Chcielibyśmy jak najdłużej zachować tę naszą start-upową dynamikę w tym kontekście, stąd jesteśmy dość mocno spontaniczni, tak myślę – i w kontakcie z klientem, i w social mediach.

Oczywiście monitorujemy to wszystko i to nie jest tak, że wszystkim dajemy wolną rękę i niech każdy robi co chce, natomiast staramy się dawać jak najwięcej wolności w obszarze każdego stanowiska czy każdej osoby.

Jeśli istnieją problemy związane z social mediami, to znaczy jeżeli zdarzają się na przykład jakieś wpadki, błędne zamówienia – problemy generalnie rzecz biorąc, wrzućmy to wszystko pod parasol takich klasycznych, internetowych problemów – jakiego typu albo jaką jesteście organizacją? To znaczy… ty się bardziej przychylasz do takiego sposobu działania typu: ‘klient ma zawsze rację i niezależnie od tego co się dzieje wyślijmy mu dodatkową paczkę, oddajmy mu wszystkie pieniądze, byleby tylko on się tutaj nie zaczął mocniej rozkręcać’? Czy może jednak uważasz, że przy tej skali biznesu trzeba już wdrożyć odpowiednie procedury, procesy i trzymać się ich, więc klient zawsze musi to wyjaśnić i musi być udowodnione to wszystko za pomocą jakichś dokumentów?

Wiesz co, trochę pośrodku. Musimy wdrażać wiele rzeczy żeby przy tej skali to wszystko faktycznie miało rację bytu. Musimy działać zgodnie z jakimś procesem i mamy jakieś obostrzenia, procedury – jak najbardziej. Czy klient ma zawsze rację?

Chcielibyśmy stawać zawsze po stronie klienta najczęściej jak to możliwe. Jeśli tylko możemy stanąć po stronie klienta to oczywiście stajemy, natomiast zdarza się, że dochodzi do jakichś sytuacji, w których może powstać jakieś nadużycie. Ja jestem bliski tego, żeby trzymać się po prostu prawdy, trzymać się racji. Jeżeli możemy zrobić coś dla klienta to zawsze to robimy. Oczywiście, nie wiem czy takie podejście, tak jak powiedziałeś, że: „Klient ma zawsze rację” – to nie wiem czy to jest dobra droga…

Wydaje mi się, że powinniśmy być zawsze fair, zawsze w porządku jeżeli jest to możliwe. Nie wiem, tak jak mówisz – jeżeli jest jakaś pomyłka w zamówieniu to przecież nie ma problemu żeby to załatwić, żeby dosłać coś, żeby jeszcze raz podesłać coś klientowi – jak najbardziej.

Natomiast sporadycznie zdarzają się przypadki takie, gdzie klienci chcą czegoś nadużyć i wtedy myślę, że to też nie jest ścieżką, żeby na wszystko reagować i stawać po stronie klienta jeżeli za tym nie ma żadnej logiki czy jeżeli przekraczamy jakieś granice.

Powiedz mi, a ile obecnie ruchu generuje wam Polska? Mówię o procentach, nie chodzi mi o podawanie konkretnych liczb. Jakiego typu sprzedaż w Polsce macie w stosunku do innych rynków?

Jeżeli chodzi o B2C to znakomitą większość generujemy w Polsce, bo w tej chwili tak naprawdę głównie na polskim rynku jesteśmy aktywni. Prowadzimy coffeedesk.com w wersji anglojęzycznej. Jest to na dzień dzisiejszy kilka procent naszego ruchu i zarazem przychodu jeżeli chodzi o B2C.

Jednakże chcielibyśmy bardzo w następnych latach zacząć działać na innych rynkach zagranicznych, ale to już w taki zorganizowany i profesjonalny sposób, w kontekście wersji językowych, dostosowania płatności, dostosowania logistyki czy customer service’u. Stąd też duże inwestycje właśnie w technologie i inwestycje w nowoczesne narzędzia, które pozwolą nam się skalować i działać na tych rynkach.

Jeżeli chodzi o rynek B2B, który de facto jest naszą większą nogą do dnia dzisiejszego, to faktycznie na tym rynku ponad połowę – tak jak wspomniałem wcześniej – przychodów generujemy z rynków zagranicznych. Jesteśmy bardzo silni na tych rynkach środkowoeuropejskich, mam na myśli Czechy, Słowację, kraje nadbałtyckie, Rumunia, Węgry; ale dość mocno też w ostatnich czasach zaczęliśmy działać na rynkach skandynawskich chociażby.

I rynki zachodnie – Niemcy, Holandia, Belgia; z racji tego, że są dużymi rynkami to faktycznie, tam też sporo wolumenu robimy. Zależy to tak naprawdę od produktów, które w przypadku tej dystrybucji B2B możemy sprzedawać na poszczególnych rynkach, bo ten rynek i ta kategoria B2B rządzi się troszeczkę swoimi prawami, innymi niż B2C, gdzie powiedzmy możemy sprzedawać wszystko wszędzie tak upraszczając trochę temat, a jednak w przypadku dystrybucji to w zależności od tego z jakim producentem, z jakim dostawcą i jakie mamy wynegocjowane warunki to na tym rozwijamy ten biznes.

Natomiast tutaj dostrzegamy cały czas ogromny potencjał. Patrząc chociażby w lewą stronę na mapie, na rynek niemiecki – jest rynkiem ogromnym i te wolumeny, które tam są to jednak… Widzę po firmach polskich, które wychodzą na zagranicę to mamy dużo przykładów firm, które rosną niesamowicie za granicą i myślę, że my też zerkamy w tę stronę, żeby tutaj budować swój potencjał cały czas.

Pytam się o tę lokalizację i klientów cały czas dlatego, że jestem ciekaw jak oceniasz klientów z Polski versus klientów zagranicznych? Czy widzisz jakąś wyróżniającą się cechę albo cechy? Jeśli takie są…

Masz na myśli klienta B2C?

Tak, B2C.

Wiesz co, my pewnie nie mamy jeszcze takiego dużego doświadczenia, więc nie wiem czy jestem najlepszą osobą z tym pytaniem. Natomiast oczywiście widać to. Na przykład patrzymy na rynek skandynawski i zamówienia z rynku skandynawskiego. My handlujemy produktami premium, takimi bardzo wysokiej jakości, więc mamy z naszej oferty na przykład czajnik Fellow do robienia kawy czy herbaty, który kosztuje na polskie kilkaset złotych. Dla polskiego klienta ten produkt nie jest takim dobrem, które ‘wchodzisz, klikasz i kupujesz’, tylko jest to raczej zakup, który trzeba sobie wcześniej przemyśleć i na który często trzeba uzbierać pieniądze.

A na rynku skandynawskim czy niemieckim taka równowartość – na przykład 100 euro – jest zupełnie inną kwotą i takie zakupy są dużo bardziej spontaniczne. Tak samo pewnie z kawą wysokiej jakości, gdzie w Polsce – bo jednak zajmujemy się głównie kawą speciality, gdzie paczka w dzisiejszych czasach może kosztować 60, 70 czy 80 złotych za 250 gram – to jest to cały czas zakup luksusowy.

Na pewno widzimy to, że jak się pojawiamy na takich rynkach; oczywiście teraz jest nam o tyle trudno, że na rynku skandynawskim jeżeli nie mamy wersji językowej czy dostosowanego wszystkiego w sklepie to bardziej pracujemy sobie na razie na małej próbie i badamy te rynki wersją angielską; ale faktycznie widać, że te koszyki zakupowe są zupełnie inne, inaczej są podejmowane decyzje, więc tak – tutaj dostrzegamy dużą różnicę.

Tak samo rynek niemiecki, który wyróżnia się tym, że chyba jest najsilniejszym rynkiem w zasadzie jeżeli chodzi o kawę taką pod espresso, czyli bardziej kilogramowo opakowania. Jest bardzo duże nasycenie tego rynku, bardzo duża dojrzałość. Ogromna ilość maszyn w niemieckich domach w kontekście takich ekspresów automatycznych. No i niesamowite ilości, niesamowite liczby, na które na pewno mamy chrapkę i chcielibyśmy zerkać tam, i się rozwijać na tych rynkach.

Zapytam się teraz o kwestię związaną bardziej z finansami i tym jak rozwijaliście spółkę, bo jeżeli dobrze rozumiem to nie mieliście żadnego inwestora? Nie braliście kasy od banku, od funduszy inwestycyjnych?

Nie mieliśmy żadnego inwestora w zasadzie od początku. Pojawiały się takie drobne inwestycje, ale to bardziej z grona ‘family and friends’; natomiast to były jakieś szczątkowe udziały, więc faktycznie rozwijaliśmy się ze środków własnych. Plus de facto, co pewnie nie jest popularne w polskim środowisku start-upowym aż tak bardzo czy może nie dotyczy wszystkich firm, od pierwszego roku w zasadzie czy od drugiego byliśmy rentowni co roku, więc de facto rozwijaliśmy firmę z zysków, których po prostu nie wypłacaliśmy.

Za tym inwestorem przez jakiś czas się rozglądaliśmy, nie mogliśmy znaleźć dobrego featu. Nic fajnego się nie udało zamknąć. Takimi dodatkowymi formami finansowymi, na które się zdecydowaliśmy to w tamtym roku zrobiliśmy pierwszą rundę crowdfoundingową, którą zakończyliśmy sukcesem. To nam dołożyło trochę takiego „paliwa” można powiedzieć i faktycznie tamten rok zamknął się dla nas bardzo dobrze. Doinwestowaliśmy wiele kanałów i pozwoliło nam to rozwijać się szybciej.

Zahaczyłeś też o banki; jeżeli chodzi o banki to na początku rozwijaliśmy się właśnie wraz z kredytami bankowymi – czy to inwestycyjnymi, czy to obrotowymi, które braliśmy na towar; więc tutaj w tym przypadku zdecydowanie tak – nie rozwadnialiśmy udziałów, ale korzystaliśmy z usług banków. Dzisiaj jesteśmy podczas drugiej zbiórki crowdfundingowej, tak nam się to spodobało!

Dostrzegliśmy też w tym dużo potencjału. Ci inwestorzy, drobni inwestorzy, zresztą – różni inwestorzy, bo są i mniejsi, i więksi, którzy okazują się super pomocni, którzy bardzo fajnie dopingują spółkę i potrafią pomóc coś załatwić, są naturalnymi ambasadorami marki.

Zdecydowanie spodobała się nam ta forma, więc zdecydowaliśmy się na odpalenie drugiej rundy i w tym roku staramy się zebrać ponad 4 miliony. Jesteśmy na ukończeniu, mamy dzisiaj praktycznie 2 miliony. I mamy nadzieję zakończyć ją jeżeli nie całą, to w dużej części.

A nie myśleliście o tym, żeby dobrać sobie inwestora? Tak sobie myślę, że skoro wam tak dobrze szło, mieliście ogromny przyrost rok do roku to można było pomyśleć, że jak dołożycie do tego jakieś pieniądze, które ktoś wam zaoferuje z boku to będzie to jeszcze szybciej szło i będzie to na jeszcze większą skalę się rozwijało.

Prowadziliśmy sporo rozmów z różnymi funduszami. Jakoś tak wyszło, że z żadnym z nich nie złapaliśmy żadnej takiej chemii czy może żaden z tych funduszy aż tak nie uwierzył w ten nasz model biznesowy. Jednak my nie jesteśmy taką firmą stricte technologiczną.

Ja myślę, że gdyby nam się trafił ktoś z kim by się dobrze rozmawiało – a to wydaje mi się najważniejsze, że rozumiemy swoje potrzeby wzajemnie: my jako firma, jako Coffeedesk, jako zarząd, a z drugiej strony fundusz – mamy wspólną wizję; to wydaje mi się, że przynajmniej dla nas jako dla zarządu to zawsze było ważniejsze niż duży czek od dużego funduszu i rośnięcie.

Myślę, że i Jacek, i Marcin by się pod tym podpisali; że dla nas jednak ważniejsze jest to żeby robić fajny produkt, robić coś dobrego dla klientów, prowadzić fajną organizację w której fajnie się pracuje i która idzie swoim torem, powolutku, ale swoim torem, i nie musi aż tak szybko iść do przodu.

My wolimy swoim tempem iść do przodu i realizować swoje cele, aniżeli gdzieś z drugiej strony postawić Excela i bardzo kurczowo się go trzymać, bo myślę, że mogłoby to być niekoniecznie z korzyścią dla klienta czy dla organizacji, czy dla naszego zdrowia.

Zastanawiam się czy macie jakiś wzorzec i czy on właściwie istnieje? To jest dobre pytanie… Wzorzec biznesowy, do którego się odnosicie, na który patrzycie i trochę z niego czerpiecie inspiracji. Mówię oczywiście o konkurencji: jakimś sklepie albo biznesie, który jest podobny do waszego.

Nie wiem czy akurat konkurencji albo biznesów podobnych do nas, ale oczywiście tych inspiracji na naszej drodze było bardzo dużo. To chyba ja byłem taką osobą, która bardzo często przynosiła do chłopaków jakąś lekturę: „Słuchajcie, poczytałem o tej i o tej firmie. Zobaczcie, może coś wdrożymy u nas?”.

I ja mam wrażenie, że z perspektywy czasu, po tych 10 latach to jest zbiór takich inspiracji z których często czerpaliśmy. Pewnie na samym początku jedną z takich firm, która nas fascynowała był Zappos i świętej pamięci Tony, i Delivering Happines.

Od tego zaczęliśmy, ale później wiele rzeczy staraliśmy się przełożyć z różnych organizacji. Na koniec to jest jednak taki Twój własny styl, który jest miksem rzeczy, które gdzieś przeczytasz czy których gdzieś się dowiesz, a może ktoś je przyniesie oraz tego, co dorzucisz od siebie. Na koniec zdobywasz taką swoją tożsamość. Na pewno zawsze zerkaliśmy na Stany Zjednoczone i kulturę różnych firm, chociażby swego czasu na Netflix czy ostatnio na Patagonie.

Także pojawiało się tego sporo i uważam, że jest to fajne, ciekawe, chociaż pewnie wcześniej z większym entuzjazmem podchodziłem do tych wszystkich nowości, nowinek i tego jak te różne kultury pracy się budują. Dzisiaj pewnie z trochę większym dystansem. Natomiast uważam, że jest to fajne i warto czytać, warto zerkać, warto przynosić te rzeczy, bo może wyjść z tego coś fajnego.

A jakbym chciał się dowiedzieć o kwestię skalowania biznesu, to co byś powiedział? Wystartowaliście w 3 osoby, obecnie jest 170 – to jest szalone tempo rozwoju, nawet jak na spółkę, która ma 8 czy 9 lat. Jakiego typu porady mógłbyś udzielić innym przedsiębiorcom, innym start-upowcom, którzy właśnie też są przed takim wyzwaniem, że ich firma za chwilę będzie musiała rosnąć bardzo szybko?

Myślę, że przede wszystkim komunikacja – to jest rzecz, z którą do dzisiaj mamy… nie wiem czy problem, ale dużo wyzwań. To jest coś, nad czym do dzisiaj pracujemy bardzo mocno i mam wrażenie, że zawsze jak się coś rozbijało w firmie, przy każdym poziomie wielkości – czy to było 5 osób, czy 10, czy potem 20, 50, 100 – to zawsze było tak, że komunikowaliśmy się za mało i za słabo albo za mało, albo za słabo.

Mam wrażenie, że warto w to inwestować i jako CEO czy jako management team warto zawsze komunikować więcej i lepiej niż robimy to dzisiaj ze swoimi ludźmi, bo jednak oni tak naprawdę robią to i działają tak jak my, czyli to, co usłyszą od nas jako od managementu – to po pierwsze. Warto oddawać jeszcze więcej kompetencji czy odpowiedzialności w rolę menadżerów.

My się tego uczymy cały czas jako zarząd. Wcześniej pewnie nie mieliśmy jakichś takich dużych doświadczeń z dużych firm, raczej bardziej studia, kilka prostych prac i zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę. Myślę, że warto inwestować w ludzi i w menadżerów z doświadczeniem, warto im zaufać, bo oni często wiedzą nawet lepiej i więcej niż my w wielu zagadnieniach.

A jak wam na przykład idzie kwestia zagranicznych rynków? To jest pewnie bardzo interesujące dla osób z Polski. Jak wam się udaje wejść i przekonać ludzi do tego, żeby pracowali z wami jako country-menagerowie?

To trzymajmy się może tego rynku B2B na którym jesteśmy obecnie i o którym pewnie mogę powiedzieć najwięcej, bo B2C jest przed nami. Jeżeli chodzi o country-menagerów i to jak w tej chwili tak naprawdę ich przekonujemy do siebie… Wiesz co, akurat w przypadku tych rzeczy, które robiliśmy na dzisiaj to korzystaliśmy z usług firm zewnętrznych w pierwszej kolejności.

Czyli wchodziliśmy na przykład na rynek rumuński, bo tam wynegocjowaliśmy sporo dystrybucji i potrzebowaliśmy kogoś, kto będzie na miejscu. Widzieliśmy taką potrzebę. I faktycznie – to się fajnie sprawdza, bo jednak mamy osobę, która mówi w ojczystym języku, jest na miejscu, może podjechać na każdy event, na każde targi, do każdego klienta. I faktycznie już dzisiaj dostrzegamy bardzo fajną zwrotkę z tego, i na pewno będziemy dalej w to inwestować. Skorzystaliśmy z usług firmy zewnętrznej, która nam znalazła wielu kandydatów.

Akurat w tym przypadku mój wspólnik – Jacek – udał się z szefem sprzedaży tam na kilka dni, spotkali się z określoną liczbą kandydatów, zobaczyli wszystkich kandydatów na żywo, podjęli decyzję. I myślę, że akurat bardzo fajnie to działa. Dzisiaj, po kilku miesiącach widzimy fajne rezultaty tej osoby, która jest na miejscu. A jeżeli chodzi o rozwój rynków zagranicznych to myślę, że bardzo dużo w przypadku B2B – bo głównie na tym rynku dużo się poruszamy – to jest jednak rynek większych transakcji.

To nie jest masowa skala transakcji na każdym rynku tylko raczej umiejętność dobrania dobrych partnerów na poszczególnych rynkach. Wiadomo, że dzisiaj nie jest to proste, ale wcześniej jak to robiliśmy to bardzo często jeździliśmy na lokalne, krajowe eventy, patrzyliśmy co tam się dzieje na tym rynku. Staraliśmy się w tym trochę zagłębić i poczuć perspektywę tych lokalnych rynków.

I do tego zawsze zachęcam: jeżeli wchodzimy na rynek czeski i jest to rynek B2B, szukamy tam dystrybutorów, szukamy większych kawiarni czy sieci kawiarni – to po prostu trzeba wsiąść w samochód, samolot, pojechać do Pragi czy do innych dużych miast, rozejrzeć się i poczuć samemu jak wygląda ten rynek. To zawsze nam dawało najwięcej. Tego potem staramy się uczyć naszych ludzi, żeby postępowali w podobny sposób.

Jak teraz mamy szefa sprzedaży, to zawsze zachęcamy go i widzę, że on to aktywnie robi, przynosi mu to fajne rezultaty. Czyli jak musi zrobić coś na rynku duńskim to udaje się tam na kilka dni i wtedy ma dużo lepszą perspektywę. Akurat ten rynek B2B też jest dużo bardziej mocno relacyjny.

Bardzo dużo dowiedziałem się od ciebie na temat firmy. To są dane na chwilę obecną, czyli historyczne. A powiedz mi jaką macie wizję, bo jestem bardzo ciekaw tego jak widzicie swoją spółkę w przyszłości? W ciągu bardzo krótkiego okresu czasu z zerowych przychodów zrobiliście 100 milionów przychodów, a to jest nieprawdopodobny skok. Powiedz mi – jak sobie wewnętrznie patrzycie na to co na was czeka w przyszłości? Jaką sobie wyznaczacie skalę? Co jest waszą granicą?

Jeszcze jakiś czas temu widzieliśmy taką skalę i to nie tak dawno temu. I sobie to rozpisaliśmy, że chcielibyśmy być największym na świecie dostawcą kawy speciality; ale myślę, że ostatni okres trochę zweryfikował nasze potrzeby. Zobaczyliśmy, że w naszym przynajmniej przypadku, ale i myślę, że każdy musi sobie zadać to pytanie osobiście ‘co  mu wewnątrz w serce gra’; ale mam wrażenie, że dla nas nie będzie to najlepsze.

I chyba faktycznie to zweryfikowaliśmy, nie żeby być najlepszym, tylko chcielibyśmy stworzyć… tutaj wiele osób pyta mnie co to znaczy; opisując to słowami – najfajniejszą organizację po prostu do pracy. Chcielibyśmy w takim zrównoważonym tempie rosnąć, ale żeby najważniejszy dla nas był jednak klient, produkt i to jak ludzie czują się wewnątrz tej organizacji, czyli ludzie z Coffeedesk. To żebyśmy mogli ze sobą fajnie pracować, fajnie i miło spędzać czas. To jest dzisiaj dla nas najważniejsze.

Nie celujemy pewnie szybko w miliardowe przychody. Raczej chcielibyśmy się rozwijać w takim zrównoważonym – dla niektórych wolnym, a dla niektórych szybkim – tempie, pewnie kilkunastu, może kiedyś kilkudziesięciu rocznie procent tempie; więcej też stawiając na taki zrównoważony rozwój.

Jakaś taka ostatnia taka rzecz, jaka nam przyszła do głowy co chcemy robić w przyszłości to założyliśmy ostatnio Fundację All Good, gdzie chcielibyśmy w jakiś taki głębszy sposób spojrzeć też na to co się dzieje w świecie kawy speciality; jak chociażby są wynagradzani farmerzy na farmach. Tak więc trochę chcielibyśmy może zająć się takimi rzeczami nie stricte związanymi z naszym biznesem, ale takimi, które mogą dać więcej dla całej tej kawowej społeczności. Jak pytasz mnie dzisiaj to to jest to, co siedzi nam teraz w głowie.

Super, czyli macie bardzo dobrą wizję. Na pewno macie tę wizję przemyślaną – tego, w którą stronę chcecie pójść. Gratuluję przede wszystkim tego, że jesteście odważni w myśleniu o tym, że tak naprawdę nie musicie robić bardzo dużych rzeczy, bo to jest obecnie w naszych czasach bardzo rzadko spotykane. Zazwyczaj jak zadaję to pytanie młodym przedsiębiorcom, to podają mi właśnie takie cele, typu: ‘być jak Amazon’ albo ‘zbudować taką platformę jak Facebook’. To jest miłe, tylko jednak pewnie to jest bardzo mało prawdopodobne, patrząc już chociażby typowo ze względu na statystykę. Zadam ci ostatnie pytanie, związane oczywiście również z tym o czym rozmawiamy: czy widzisz się… albo jak sądzisz – jak inaczej mogła by potoczyć się twoja kariera zawodowa jeśli na przykład jednak byś z chłopakami się nie spotkał, nie podjęlibyście decyzji, że robicie CoffeeTradera i potem by nie powstał Coffeedesk? To kim Łukasz Wichłacz mógłby być obecnie?

Fajne pytanie! Myślę, że robiłbym coś podobnego do tego, co robię dzisiaj, bo jednak dla mnie – jako dla Łukasza Wichłacza – ważne jest, żeby codziennie mieć jakieś wyzwania. Ja bardzo lubię pracować z ludźmi i dla mnie chyba zawsze największym szczęściem jest to jak chociażby pracuję ze swoim managementem i gdzieś możemy razem pomyśleć albo ja mogę wskazać im jakąś ścieżkę, i zobaczyć, że oni się w jakiś fajny sposób rozwijają.

To dla mnie zawsze jest najważniejsze i też czasem gdzieś po godzinach robię takie projekty consultingowe i widzę, że to mi daje dużo radości. Wiadomo – zakładam, że jeśli to by nie była kawa z chłopakami to pewnie albo zrobiłbym coś sam, albo zrobiłbym to coś z kimś innym.

Też dużo radości przysparzają mi produkty wysokiej jakości. Tak jak sprzedajemy kawę, ale równie dobrze pewnie mógłbym sprzedawać wino naturalne, piwo kraftowe czy może dobrej jakości delikatesy. Tak jestem od dzieciaka wychowany. Moi rodzice prowadzili restaurację i jakoś w te meandry dobrego, jakościowego jedzenia mnie wprowadzili, i to mi zostało.

Teraz tego się mocno trzymam. Jak ktoś jedzie ze mną na wakacje to musi wiedzieć, że nie będziemy chodzić od zabytku do zabytku, tylko od jednego jedzeniowego miejsca do drugiego. I tak to pewnie najczęściej wygląda, bo to jest dla mnie ta część najważniejsza – więc tutaj w tych obszarach cały czas.

Myślę, że doskonale wiesz co chcesz osiągnąć w życiu, gdzie chcesz, aby cię zaprowadziły te biznesowe ścieżki, bo to w tym, co mówiliśmy i o czym opowiadałeś dzisiaj bardzo dobrze wybrzmiało. Tak jak powiedziałem – to było moje ostatnie pytanie, więc bardzo serdecznie ci dziękuję i ponownie gratuluję tego etapu na którym jesteś, czy jesteście, w Coffeedesku. Zbieracie cały czas kasę – myślę, że bez większego problemu dojedziecie do maksimum jeśli chodzi o equity crowdfounding, bo po prostu byłoby chyba głupotą nie zainwestować w waszą spółkę; szczególnie, że rozwija się ona tak dynamicznie. I myślę, że spotkajmy się za jakiś czas i zobaczymy o czym będziemy mówili na przykład za dwa albo trzy lata kiedy spotkamy się ponownie. Wtedy będziemy mogli zweryfikować trochę tych planów, o których nam dzisiaj opowiedziałeś.

Super, dziękuję ci Artur za te wszystkie miłe słowa i miłą rozmowę. Jasne – spotkajmy się, pogadajmy, bo tak jak widzisz to wszystko dynamicznie ewoluuje i z niedawnego bycia numerem jeden w kontekście sprzedaży dzisiaj chcielibyśmy być numerem jeden w kontekście fajnego miejsca pracy i czegoś dla świata kawowego. Dzięki bardzo za dzisiejszą rozmowę!

Tego ci życzę, tego wam życzę – żeby się to wszystko wam ziściło. Super. Moim i Waszym gościem dzisiaj był Łukasz Wichłacz, osoba stojąca jako jeden z trzech współzałożycieli i osób decyzyjnych w Coffeedesku. Jeśli chcecie czegoś więcej się dowiedzieć o biznesie Łukasza to zerknijcie na stronę coffeedesk.pl – tam pewnie będziecie mieli mnóstwo informacji, no i tyle. Słuchajcie również moich innych wywiadów, z innymi przedsiębiorcami, przedsiębiorczyniami, bo myślę, że warto jest abyście zgromadzili trochę więcej informacji na temat różnych rzeczy, którymi ja się między innymi interesuję i o których opowiadają moi rozmówcy. Także dziękuję Wam serdecznie za uwagę i do usłyszenia w innym, kolejnym odcinku.

Dzięki bardzo.

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon