Jak płacić mniej za prąd?

Artur Kurasiński
7 lipca 2022
Ten artykuł przeczytasz w 19 minut

To jest transkrypcja wywiadu, który możesz wysłuchać jako podcast tutaj!

Artur Kurasiński: Dzień dobry! Witam bardzo serdecznie. Ja nazywam się Artur Kurasiński, a to jest kolejny odcinek “Technofobii”, czyli podcastu, w którym opowiadam, wyjaśniam – ja i moi goście – jak technologia wpływa na nas i na nasze życie. Dzisiejszy odcinek poświęcony energii a jego partnerem jest firma ESOLEO

Krzysztofie – czy mógłbyś się przedstawić? Nam, wszystkim słuchaczom i milionom przy radioodbiornikach?

Krzysztof Dziaduszyński: Dzięki Artur! Krzysztof Dziaduszyński, członek zarządu spółki ESoleo oraz doradca prezesa zespołu elektrowni Pątnów – Adamów – Konin.

No i właśnie dlatego jak wspominałem, że będziemy dzisiaj mówili o energii elektrycznej to już teraz rozumiecie z jakiego typu poziomem dyskusji czy też dialogu naszej rozmowy będziemy mieli do czynienia, tematów jest bardzo dużo. Może zacznijmy od takiego bardzo prostego. Ile osób w Polsce zainstalowało już panele słoneczne?

 Można powiedzieć, że ostatnie lata to ogromny bum w energetyce odnawialnej, szczególnie tej prosumenckiej, czyli tej domowej, bo udało nam się przekroczyć już ponad milion dachów, które mają na górze zainstalowane panele fotowoltaiczne. Do tego można by jeszcze dodać kilkaset tysięcy solarów, które nam ogrzewają wodę. I rzec by można, że Polska wskoczyła z szarego końca Europy na podium, bo jesteśmy zaraz za Niemcami najbardziej dynamicznym rynkiem, który się rozwijał. I tu podkreślam – rozwijał się, ponieważ w ostatnich miesiącach nastąpiła stagnacja, ale o tym pewnie jeszcze porozmawiamy sobie.

Dokładnie tak. Powiedz z twojego doświadczenia co takiego się stało, że ten bum, trend, ta moda na panele fotowoltaiczne i w ogóle na OZE (czyt. odnawialne źródła energii – przyp. red.) tak wybuchła w Polsce?

 Przede wszystkim to, że mamy energię za darmo i możemy ją czerpać w tym przypadku ze słońca, bo słońce jest głównym dostarczycielem energii do powierzchni Ziemi i technologia, która jest znana już od kilkudziesięciu lat – fotowoltaiczna, a technologia solarna można powiedzieć, że od wręcz paru tysięcy lat – pozwala nam pozyskiwać tą energię w prosty i łatwy sposób. Dzięki temu, że technologia fotowoltaiczna staniała to trafiła pod strzechy, bo tak naprawdę nie patrzymy na to pod kątem ekologii, bo niewielu z nas zwraca na to uwagę, niestety… A to ekonomia zmusza nas do tego, żeby szukać tańszych rozwiązań, tańszego pozyskiwania energii do naszych gniazdek. I to właśnie jest dzisiaj najlepsze i najtańsze źródło, żeby zapobiegać szokowi na fakturze za energię elektryczną chociażby. A dzięki prądowi z gniazdka możemy sobie ogrzać też dom, możemy ogrzać sobie wodę, z której korzystamy. Już milion rodzin w Polsce korzysta z tego rodzaju taniej energii, bo przekonało ich do tego przede wszystkim to, że będą oszczędzać. I tak naprawdę po tych 5 – 6 latach zwrotu z inwestycji potem przez kolejne 20 – 25 lat, nawet 30 lat będą mieli tę energię naprawdę i realnie za darmo.

Czyli z tego, co powiedziałeś wynika, że jesteśmy mądrym narodem, który szybko policzył sobie, że bardziej nam się opłaca posiadać energię ze słońca niż z gniazdka i płacić operatorom. I to się tak magicznie samo zadziało. Tymczasem z tego, co pamiętam to tutaj ustawodawcy nie bardzo nam w tym pomagali?

Przede wszystkim ten rynek wybuchł w momencie, kiedy wprowadzono kilka udogodnień. Przede wszystkim wprowadzono system prosumencki, czyli produkuję sobie energię na swoim dachu i zużywam w swoim domu; nadwyżkę oddaję do sieci, bo wiadomo – słońce świeci w dzień, a w dzień bardzo często pracujemy, jesteśmy poza domem i nie korzystamy z tej energii elektrycznej, którą generujemy na dachu; więc oddawaliśmy ją do sieci, a potem wieczorem, w nocy czy w zimie, kiedy tego słońca jest mniej mogliśmy sobie odebrać tę energię. Teraz nastąpiły zmiany, które branża okrzyknęła zabiciem fotowoltaiki.

Nie jest to prawdą oczywiście, bo dalej korzystamy z tej energii i dalej możemy produkować i korzystać bezpośrednio. Zamiast przechowywać ją w sieci odsprzedajemy ją do sieci – a odsprzedajemy w naprawdę bardzo atrakcyjnych cenach. Tylko, że jak przez pół roku branża mówiła, a Ministerstwo nie wspierało i nie zrobiło żadnej kampanii uświadamiającej, no to teraz się okazuje, że nowi potencjalni klienci mówią: “No tak, ale… mówiliście, że to się już nie będzie opłacało w nowym systemie?”.

To się dalej opłaca, bo dalej ta energia jest darmowa; dalej możemy na tej energii zarabiać oddając ją do sieci, a potem kupując. Tylko ktoś zamiast przechowania zapłaci nam za tę energię i dzięki temu będziemy mogli pokryć część kosztów za samą energię elektryczną. Niestety będziemy musieli w tym przypadku pokryć koszty dystrybucji, ale pamiętajmy – koszty dystrybucji do kosztów samej energii to jest 30 procent do siedemdziesięciu procent.

Czasami 35 procent do 65 procent. Czyli tak naprawdę 70 procent kosztów energii możemy sobie pokryć z tego, co wyprodukujemy i odsprzedamy do sieci. A w związku z tym jest to nadal opłacalne. Natomiast jak to w Polsce, takiej jeszcze dość biednej i na dorobku często są potrzebne zachęty ekonomiczne w postaci czy ulgi termomodernizacyjnej, dzięki której możemy od 9 procent do 32 procent kosztów inwestycji odzyskać – dzięki takim programom jak “Mój prąd” czy “Czyste powietrze” możemy dostać dotację.

A pamiętajmy też, że wielu Polaków – chociażby takich jak ty czy ja – w szkole podstawowej czy średniej nie miało przedmiotów z ekonomii i nie nauczono “nas” – mówię “nas” jako społeczeństwa – podejścia ekonomicznego; policzenia czy coś się nam opłaca czy nie. I stąd te zachęty, które pojawiają się.

One powodują, że jesteśmy zainteresowani. Bez tych zachęt ten rynek wolniej się rozwijał, ale to co podkreślam – on był opłacalny, bo ja jestem na przykład prosumentem, który nie skorzystał ani z ulgi termomodernizacyjnej, ani z “Mojego prądu”, bo tych programów jeszcze wtedy nie było. A okazuje się, że mój rachunek za energię elektryczną – a korzystam z prądu w domu nie tylko w gniazdku, ale także do ogrzewania domu, do podgrzania ciepłej wody użytkowej – mój rachunek za energię elektryczną, za mój dwustumetrowy dom wynosił około 7 tysięcy złotych.

Jak założyłem sobie panele fotowoltaiczne i zacząłem produkować swój własny prąd ten rachunek spadł do… 120 złotych. Rocznie! Tak więc ekonomika tutaj zadziałała. Opłacało mi się zainwestować prawie 40 tysięcy złotych, żeby wybudować swoją własną elektrownię i dzięki temu rocznie miałem prawie 7 tysięcy oszczędności. Jak sobie policzę to przez 5 – 6 lat zwróci mi się ta inwestycja, a potem mam już prąd za darmo, bo nikomu nie będę musiał płacić za tę elektrownię.

Szczególnie, że pewnie kiedy podejmowałeś decyzję żeby zainstalować u siebie panele fotowoltaiczne to jeszcze nie wiedziałeś, że tak bardzo i znacząco ceny energii skoczą do góry?

Ja jestem w branży energetycznej od 25 lat i widziałem zawirowania na rynkach, kiedy tak naprawdę w 2007 roku rynek energetyczny w Europie się uwolnił. Natomiast tak naprawdę do 2021 roku te ceny oczywiście fluktuowały, ale nie było takich skoków, jakich doświadczamy dzisiaj.

Mówię nawet o dzisiejszym dniu, bo to jest bardzo piękny przykład – dzień słoneczny, lekko wietrzny, aczkolwiek nie za mocno – i wyobraźmy sobie, że cena energii, kiedy słońce świeci jest dość niska, bo to jest w okolicach 450 – 500 złotych za megawatogodzinę. Mówię o energii na giełdzie.

Natomiast jak słońce zajdzie to ta cena skacze do 1800 złotych, czyli już niewyobrażalne koszty. Żebyśmy sobie uświadomili – ty i słuchacze – dzisiaj my, czyli Kowalscy na tej taryfie “G”, czyli taryfie domowej, nasz rachunek za megawatogodzinę wynosi około 700 – 800 złotych; za megawatogodzinę brutto, z kosztami dystrybucji, czyli tam jest energia i dystrybucja. A teraz pokazuję Wam jak to się odbywa na giełdzie.

Na giełdzie energia dzisiaj była w ciągu dnia po około 500 złotych, natomiast wieczorem, w nocy będzie po 1800 złotych. Dlaczego tak się dzieje? Wchodzilibyśmy tutaj już w politykę według mnie, bo w Polsce tak naprawdę brakuje odnawialnych źródeł energii i gdybyśmy ich mieli 3 razy więcej w fotowoltaice, 3 razy więcej w wietrze, mielibyśmy farmy na morzu, które od 10 lat próbujemy wybudować i nadal się nam nie udaje – mam nadzieję, że nie powtórzy się tutaj historia Ostrołęki – to gdybyśmy mieli te zasoby to dzisiaj tak naprawdę energia byłaby znakomicie tańsza niż jest.

Oczywiście ona nie dotyka nas bezpośrednio jako Kowalskiego, bo mamy taryfę “G”, która jest jeszcze taryfą regulowaną urzędowo; natomiast ona dotyka dzisiaj sferę usług, sferę biznesu, sferę gospodarki. Tak naprawdę niedługo odczujemy to czy w sklepie, czy u fryzjera, czy w kinie, gdzie te koszty usług, które otrzymujemy, a które są oparte gdzieś tam też na energii elektrycznej w postaci czy oświetlenia takiego sklepu, czy zamrażarek w sklepie, które potrzebują energii elektrycznej, czy fryzjera, który musi wysuszyć nam włosy suszarką, która też potrzebuje energii elektrycznej z gniazdka – to się odbije na cenach tych usług; na cenach, które codziennie ponosimy właśnie nie w domu, tylko poza naszym domem.

Czyli można powiedzieć, że wbrew sytuacji na rynku i politycznym decyzjom miliony Polaków są prosumentami – być może nawet o tym nie wiedząc – ale produkują energię z własnych paneli. No właśnie, a czy są też w Polsce ludzie, którzy prywatnie tworzą energię, wytwarzają energię na przykład z wiatraków?

Prywatnie tak, ale jest to niewielka ilość, ponieważ technologia wiatrowa mikrowiatraków niestety nie rozwinęła się tak na świecie jak fotowoltaika, gdzie tak naprawdę 99 procent tej energii w mikroinstalacjach pochodzi z fotowoltaiki.

Natomiast z wiatraków? Nie powiem, że można by policzyć na palcach jednej ręki czy dwóch rąk, ale są to znikome ilości. Ze względu na to, że nie mamy dobrego produktu i dobrego producenta, który by nam zagwarantował, że zainwestowane pieniądze – też nie małe, bo kilkanaście lub kilkadziesiąt tysięcy złotych – że ten produkt w postaci wiatraka wytrzyma 10, 20 czy 30 lat, czyli zwróci nam się i przyniesie nam jeszcze kolejne korzyści przez kolejne lata.

Tutaj jest z tym niejako problem, chociaż ja u zarania swojej kariery energetycznej byłem wielkim entuzjastą wiatraków, tylko tych dużych wiatraków, bo tam technologia absolutnie jest dopracowana. Jest wielu dużych producentów, którzy produkują fantastyczne maszyny, które potrafią wyprodukować naprawdę dużo energii. Wyobraźmy sobie, że jeden profesjonalny wiatrak, taki trzy- lub cztero-megawatowy jest w stanie wygenerować rocznie ilość energii dla kilku tysięcy rodzin.

Tutaj, w przeciwieństwie do fotowoltaiki czy farm fotowoltaicznych z jednego hektara mamy prawie jednego megawata mocy zainstalowanej, to jest tysiąc megawatogodzin. A to się przekłada na 300 – 400 domów zasilanych z takiego jednego hektara farmy. Czyli jest różnica oczywiście, ale jedno i drugie uzupełnia się.

Jedno i drugie źródło odnawialne, czyli fotowoltaika, czyli słońce i wiatr uzupełniają się, bo wiatr przede wszystkim wieje w nocy, wieje w okresach chłodniejszych, czyli jesień, zima, wiosna. A energia słoneczna to przede wszystkim okres letni i okres środka dnia, czyli w ciągu dnia kiedy słońce operuje na nieboskłonie.

No właśnie. Zostańmy jeszcze na chwilę przy wiatrakach, bo przygotowując się do naszej dzisiejszej rozmowy trafiłem w wielu miejscach na taki magiczny skrót “10H”. Czy mógłbyś wyjaśnić co on oznacza właśnie w kontekście wiatraków?

10H to jest odległość, na którą można lokalizować wiatraki; odległość od najbliższej zabudowy. H to jest wysokość maksymalna wiatraka z łopatą, czyli wieża plus łopata to jest wysokość – czyli to magiczne H. A 10 – to jest dziesięć odległości.

Czyli jeśli typowy wiatrak 3-megawatowy ma mniej więcej 200 metrów wysokości – razy 10, czyli 2 kilometry – w takiej odległości można lokalizować wieże i turbiny wiatrowe od zabudowań. Pamiętajmy, że Polska to jest kraj Parków Narodowych, Parków Krajobrazowych i Natury 2000. Tam, gdzie absolutnie nie można lokalizować wiatraków.

I to, co zostało wprowadzone bodaj w 2016 roku, czyli 6 lat temu to absolutnie zastopowało w Polsce rozwój farm wiatrowych. One się budują, ale to są farmy wiatrowe, które uzyskały decyzje lokalizacyjne, pozwolenia na budowę właśnie przed sześcioma laty.

Tutaj zamiast rozwijać się – a do 2015 roku mieliśmy prawie 5 – 6 tysięcy megawatów mocy zainstalowanej w wiatrakach – to przez ostatnie 6 lat naprawdę niewiele przybyło tej mocy w wiatrakach. Było to spowodowane właśnie wprowadzeniem tej zasady 10H, którą tak naprawdę preferowali politycy opcji rządzącej. Szczególnie minister Zalewska, która jak gdyby była orędowniczką walki z wiatrakami, które podobno są szkodliwe dla człowieka.

Pani Minister Zalewska… Ta Pani Minister Zalewska od reformy edukacji?

Dokładnie ta… Tu wchodzisz w politykę, bo kiedyś deweloper farm wiatrowych – na szczęście nie miałem przyjemności spotkać się na debacie społecznej z Panią Minister lokalnie, a ona działała na Dolnym Śląsku; ale na przykład na debatę społeczną, którą gmina organizowała, żeby usłyszeć każdą ze stron, czyli i dewelopera, który chciał wybudować farmę wiatrową, i mieszkańców, którzy mogliby się dowiedzieć coś o farmie lub też wypowiedzieć swoją opinię na ten temat…

Ona zbierała ludzi, którzy przychodzili na przykład na spotkania z małą trumienką i opowiadali, że wiatraki niosą śmierć małych dzieci. Dzieci będą umierać, a krowy będą miały dwie głowy. I tym podobne historie… Mamy w Polsce 7 tysięcy megawatów i raczej ani w TVP, ani w TVN-ie, ani tym bardziej w Polsacie nie słychać relacji, że przez wiatraki ktoś właśnie urodził się z czterema nogami. Chyba, że jest to zwierzę…

Ok, zostawmy na chwilę czy też może w ogóle postarajmy się nie dotykać polityki, chociaż myślę, że niestety ona będzie tutaj wracała. Mam takie pytanie, bo teraz mamy farmy wiatrowe, mamy pokrytą jakąś tam powierzchnię Polski farmami czy też panelami fotowoltaicznymi, ale teraz trzeba gdzieś to magazynować. Jak to wygląda? Czy jest to możliwe, abyśmy mogli jakoś racjonalnie tą energią zarządzać?

Jeszcze powrócę do twojego końcowego stwierdzenia – przy energetyce czy to w Polsce, czy to pod jakąkolwiek szerokością geograficzną nie unikniemy polityki, ponieważ energia to jest produkt, nad którym  państwo chce posiadać władzę.

Unia Europejska tak jak wspomniałem, czyli w 2007 roku uwolniła rynek energetyczny, ale tego rynku stara władza nie do końca chce wypuścić, ponieważ można naprawdę dobrze na tym zarabiać i można dzięki posiadaniu energetyki w rękach rządzić skutecznie, podnosząc ceny czy obniżając ceny – i tak dalej, i tak dalej.

Tutaj też wchodzimy w kontekst geopolityczny wojny na Ukrainie i tego, co się stało. Nagle okazało się, że jesteśmy wszyscy – poprzez Polskę, Niemcy, najbogatsze kraje w Europie – zależni od źródeł energii z Rosji.

Nagle okazało się, że musimy szukać nowych, niezależnych źródeł, a takimi źródłami są źródła odnawialne, czyli wiatr, słońce, woda, biogaz. To są źródła, które mamy w Polsce i które moglibyśmy wykorzystać w sposób adekwatny, ale… już zostawmy politykę.

Przejdźmy właśnie do tego magazynowania, bo przy źródłach odnawialnych, które są niestabilne, bo przyjdzie chmura, zasłoni nam słońce, przestanie wiać wiatr – my tej energii potrzebujemy i w jaki sposób można dzisiaj ją magazynować?

Przede wszystkim możemy postawić magazyny energii tradycyjne, czyli akumulatory, w których zgromadzimy energię. Jest to jeszcze technologia dość droga, aczkolwiek z roku na rok czy wręcz już z kwartału na kwartał tanieje i staje się bardziej dostępna, także możemy mieć takie magazyny domowe energii; możemy mieć profesjonalne, duże na farmach.

Możemy też tę energię magazynować chociażby w zbiornikach wodnych i mamy w Polsce kilka elektrowni szczytowo-pompowych, które magazynują energię w zbiorniku wodnym, czyli górny zbiornik jest napełniany wtedy, kiedy jest tania energia.

I wtedy kiedy potrzebujemy tej energii albo kiedy ta energia jest droga spuszczamy sobie wodę z górnego zbiornika do dolnego, mamy turbiny wodne, które dzięki spadkowi wody oddają tą zgromadzoną energię w sobie. Bardzo ciekawe jest magazynowanie energii w samochodach elektrycznych. Wyobraźmy sobie, że teraz mamy w Polsce chyba ponad 30 tysięcy samochodów stricte elektrycznych.

Niech każdy z tych samochodów ma możliwość zgromadzenia średnio 50 kilowatów energii. Gdybyśmy to przemnożyli to wychodzą nam już setki, jak nawet nie tysiące megawatów, a dzięki temu można by jednorazowo zgromadzić naprawdę potężne ilości tej energii. Natomiast producenci samochodów do tej pory nie bardzo chcieli wpuszczać taką możliwość, żeby można było sobie naładować samochód i w domu odzyskać tę energię, ponieważ wtedy bateria oczywiście szybciej traci swoją sprawność; ale już jest wyłom, bo Mitshubishi czy Nissan jako jedne z pierwszych firm będą lub już dopuszczają możliwość odzyskiwania tej energii w domu z własnego samochodu.

To jest coś, co można by w prosty sposób zrealizować. Ja mam samochód elektryczny, on ma 80 kilowatogodzin. Tak naprawdę taki samochód umożliwiłby mi swobodną egzystencję bez energii z sieci przez 4 albo 5 dni nawet.

To jest naprawdę ciekawy rodzaj magazynowania tej energii. Jest jeszcze jedna rzecz. Jeśli mam już własne źródło w postaci swojej elektrowni na dachu to przede wszystkim my powinniśmy nauczyć się korzystać bezpośrednio z tej energii, czyli pozmieniać swoje pewne zachowania, czyli na przykład robić pewne roboty domowe, typu pranie, sprzątanie, prasowanie, uruchamiać zmywarkę w ciągu dnia, kiedy operuje słońce, kiedy to słońce daje nam własną, darmową energię, aby jak najwięcej z niej skorzystać.

Im więcej będziemy korzystali z tej energii, tym mniej będziemy musieli oddać do sieci; tym ta sieć będzie mniej obciążana oczywiście. Dzięki temu ten bilans energetyczny będzie zoptymalizowany. Także w tym przypadku duża autokonsumpcja – czy ładowanie samochodu elektrycznego, czy używanie chociażby pompy ciepła do podgrzewania wody użytkowej czy do ogrzania domu może nam posłużyć jako “ten magazyn”. Zwiększanie autokonsumpcji powoduje, że jesteśmy bardziej wydajni w korzystaniu z czystej i zielonej energii.

Dobrze – bardzo mi się podoba ta narracja. Teraz chciałbym trochę podrążyć ten temat. Ile to wszystko kosztuje? Powiedzmy, że… Nie liczmy kosztów postawienia domu i działki, bo to jest wielka niewiadoma i to się bardzo różni, ale weźmy sobie jako przykład rodzinę czteroosobową, która posiada kilka komputerów, jakieś urządzenia rtv agd oraz jakieś inne rzeczy, które muszą być na wyposażeniu takiego domu. I taka rodzina właśnie postanawia, że szybko, zanim jeszcze ceny benzyny pójdą jeszcze bardziej w górę – kupi samochód elektryczny. Z twojego doświadczenia jakiego typu koszta trzeba by ponieść, żeby wybudować i zbiornik na energię, jakąś baterię? I jakiego typu panele trzeba by zainstalować na dachu, żeby pokryć zapotrzebowanie takiej rodziny?

Powiem ci tak… Ze swojego doświadczenia i z doświadczenia dookoła rynku – i tak korzystamy z energii elektrycznej, za którą płacimy co miesiąc, czy co kwartał, czy co pół roku fakturę do naszego zakładu energetycznego. Tak samo jest z ciepłem; jeśli mamy gaz to musimy najpierw zaprojektować przyłącze gazowe, później je wybudować, później kupić piec, a później co miesiąc płacić rachunki do PGNiG-u za dostarczony gaz.

Jeśli nie mamy gazu, a mamy na przykład piec na ekogroszek… Słyszymy teraz w mediach, że z 600 czy 700 złotych podrożał do ponad 3 tysięcy. Rząd chce wprowadzić fajną cenę – 996 złotych za tonę. Trochę trąci nam to dawnymi czasami…

Rynkiem centralnie sterowanym, komunizmem, socjalizmem (śmiech)… Dokładnie tak. Już sobie wyobrażam, jak te tanie tony za 996 złotych są sprzedawane po 2500 złotych – no bo to fajny zysk! 150 procent zysku z takiego czegoś? Rewelacja!

No, ja kupię! Nie korzystam z węgla, ale sprzedam i będę miał możliwość opłacenia rachunków na przykład na stacji benzynowej (śmiech)…

Dokładnie, albo nazbieram sobie chrustu w nowym programie i też będę miał ciepło w domu! Wracając już z tych naszych żartów. Przede wszystkim – ile to kosztuje? Ja cały czas powtarzam – to nas tyle kosztuje tak naprawdę dzisiaj, przez okres 5 – 6 lat to, co i tak wydamy na energię elektryczną.

Czyli jeśli nie podejmiemy tej decyzji tu i teraz, już dzisiaj, że buduję sobie taką elektrownię to i tak te same pieniądze wydam; tylko, że będę je wydawał do końca swojego życia, czyli do końca użytkowania swojego domu, i tak dalej, i tak dalej. A jeśli zrobię to dzisiaj, to przez kolejne 20, 25 czy 30 lat ta instalacja mi się zwróci.

Oczywiście ona się zwraca przez 5, 7 lat, 8 lat powiedzmy, ale potem przez kolejne 20, 25 lat mamy tę energię za darmo, więc nie będziemy już ponosić tych kosztów, które dzisiaj normalnie ponosimy za energię elektryczną. Druga rzecz to jest energia cieplna, czyli właśnie to, co musimy kupić – ten węgiel, gaz.

W przypadku gazu wcześniej musieliśmy wybudować przyłącze, kupić odpowiedniej klasy piec, żeby spełniał nasze wymaganie i to pociąga koszty. Ja jestem od początku użytkownikiem pompy ciepła w domu. Teraz mam już nawet dwie, bo jedna służy do ogrzewania centralnego, czyli tworzy ciepło; a druga do ogrzewania ciepłej wody użytkowej.

W tym przypadku koszt zakupu może wydać się wysoki, ale kiedy weźmiemy pod uwagę to, że jak projektowaliśmy dom to nie projektowaliśmy już na przykład kominów, nie zaprojektowaliśmy przyłącza gazowego, nie wybudowaliśmy tego przyłącza to okazuje się, że te koszty nieponiesione, które normalnie przy zwykłym domu musielibyśmy ponieść obniżyły nam koszt zakupu takiej pompy ciepła, która jest oczywiście droższa od pieca zwykłego na węgiel czy pieca gazowego; ale później się okazuje, że ja potrzebuję trzech megawatogodzin, które dzisiaj kosztują powiedzmy 750 złotych, czyli 2250 złotych rocznie na ogrzanie swojego domu, a nie 8 czy 10 tysięcy złotych za gaz lub równie dużo za ekogroszek, czy za węgiel.

Dochodzimy do tego, że produkuję swój własny prąd lub kupuję go z gniazdka do ogrzewania, więc nie podlega to takim fluktuacjom jakim dzisiaj gaz czy węgiel. Tak jak wspomniałem kłania nam się tutaj geopolityka i sterowanie cenami przez chociażby Rosję. Natomiast my na przykład dzięki buforowi ciepła możemy zgromadzić sobie tę energię elektryczną, którą produkowaliśmy z dachu grzejąc w ciągu dnia bufor ciepła, czyli ciepłą wodę, którą wykorzystamy wieczorem lub rano do prysznica czy kąpieli.

Powiedz mi jak wygląda kwestia żywotności paneli? Wiem już mniej więcej ile kosztuje zbudowanie takiego kombo na dachu, który pozwala nam na takie mega oszczędności. Przez ile lat taka inwestycja będzie nam się potem jeszcze zwracała? Przez ile lat będziemy mogli z niej korzystać?

Ceny instalacji fotowoltaicznej na domu wahają się od 4 i pół tysiąca do nawet 6 tysięcy złotych, bo każda instalacja jest inna i każdy dach jest inny. Przyłącze dłuższe, krótsze… Dlatego tutaj przy każdym domu należy wykonać audyt fotowoltaiczny. Nie da się tego wyciągnąć z cennika i powiedzieć: “Dla Ciebie instalacja będzie kosztowała 5 tysięcy złotych za kilowat”, ponieważ może się okazać, że dach wymaga wzmocnienia albo że mamy dachówkę, gdzie system montażowy będzie droższy; ale te kwoty mniej więcej tak się wahają.

Natomiast po jakim czasie się zwraca? Wszystko zależy od tego – przede wszystkim w nowym systemie – czy zastosujemy się do tego, żeby zwiększać swoją autokonsumpcję, bo jeśli nauczymy się korzystać bezpośrednio z tej energii i z takich – średnio – 20 procent autokonsumpcji zrobimy 40 procent to tak naprawdę jest to 40 procent energii, którą możemy sobie policzyć po kosztach razem z dystrybucją; czyli po 800 – 900 złotych.

To nam spowoduje, że potem musimy dokupić tylko kawałek pewnej części energii, której potrzebujemy w nocy czy w okresie jesienno-zimowym, kiedy są krótkie dni i mało słońca na niebie – to przewiduje się, że taka instalacja może się zwrócić nam w ciągu 6 do 10 lat. Według tych nowych warunków.

Do tego oczywiście mamy ulgę termomodernizacyjną, która skraca nam ten okres o powiedzmy rok, półtorej. Mamy dotacyjny program “Mój prąd”, gdzie możemy otrzymać 4 tysiące złotych, czyli tak naprawdę też kilkanaście procent zwrotu z naszej inwestycji, ale pamiętajmy – jeśli my tego nie zrobimy to i tak wydamy te pieniądze.

Wydamy je na fakturę za energię elektryczną. Ja to cały czas podkreślam. Jeśli nie korzystam z energii odnawialnej, nie wybudowałem swojej własnej elektrowni to i tak te pieniądze, które mógłbym zainwestować w nią, czyli na przykład spłacając raty kredytu – to i tak te pieniądze wydam. To nie jest tak, że kupię sobie drugi czy trzeci telewizor, czy drugi samochód; tylko to jest coś, co i tak mam w budżecie przeznaczone.

Tylko czy zrobię to inteligentnie, inwestując właśnie w tę elektrownię? Czy też po prostu będę opierał się na dobroci zakładu energetycznego, który jeszcze w tym roku sprzedaje mi energię po 750 złotych, ale w przyszłym roku będzie mi sprzedawał po 1000 złotych albo jak nawet niektórzy mówią po 1500 złotych? Tutaj jestem uzależniony od ich kaprysu, a mogę się uniezależnić posiadając własną elektrownię.

Powiedzmy, że chce wybudować sobie panele fotowoltaiczne na moim mieszkaniu, które jest częścią wspólnoty. A teraz wersus jakaś duża firma, która ma własny budynek i stoi w takim miejscu, gdzie jest dużo słońca. Czy to są jakieś różnice? Czy to ma znaczenie? Czy mogę te panele umieścić wszędzie?

Nowa ustawa przewiduje tak zwanego prosumenta zbiorowego, czyli ty z twoimi sąsiadami jeśli macie odpowiednio wielki dach – może być to kilkadziesiąt metrów kwadratowych tak naprawdę – moglibyście wybudować sobie taką elektrownię i poprzez swoją sieć wewnętrzną zasilać każde z mieszkań oddzielnie albo części wspólne.

Ustawa już to przewiduje i dopuszcza takie rozwiązania pod względem prawnym. Pod względem technologicznym też tutaj nie ma żadnych przeszkód, można to robić. Tak naprawdę otwiera się nam tutaj szersza gama osób, które mogłyby z tego korzystać, tylko kwestia jest dzisiaj taka, że mamy dom wielorodzinny – czy to kamienicę, czy to blok, czy jakiś apartamentowiec – i tak naprawdę musi się dogadać w tych kilka czy kilkanaście rodzin, żeby wszyscy chcieli tego, bo wiadomo – mamy spółdzielnię, mamy wspólnoty mieszkaniowe i niestety, ale żyjemy w takim kraju, gdzie zawsze ta jedna osoba się zdarzy, która powie: “Ha, to na pewno się zepsuje! To na pewno nie produkuje aż tyle!” i znajdzie tysiąc innych powodów, żeby tego nie zrobić.

Także powiedziałbym, że można to zrobić nawet w twoim przypadku, w centrum Warszawy, na kamienicy. Oczywiście trzeba by otrzymać zgodę konserwatora jeśli ten budynek podlega konserwatorowi zabytków. Jeśli to jest budynek nowy to wiadomo, trzeba przeprowadzić audyt, sprawdzić czy nie trzeba pozwolenia na budowę; ale wszystkie takie rzeczy my robimy, jak też i wiele innych firm na rynku, które jeszcze są.

Natomiast co do biznesu – absolutnie w biznesie już dzisiaj się to opłaca. My jesteśmy wykonawcą kilkuset instalacji na sklepy jednej z największych sieci handlowych w Polsce i oni już od dwóch lat skrzętnie realizują krok po kroku energetyzację każdego z ich budynków, bo wiedzą, że produkowanie własnego prądu da kolosalne oszczędności. I tak naprawdę w biznesie już dzisiaj ta energia, czyli ta elektrownia fotowoltaiczna może zwracać się w 3, 4 czy 5 lat. Jeszcze krócej niż na naszym domu!

Tak więc absolutnie jest to rozwiązanie, które bardzo interesuje biznes i ten mały mikrobiznes, jak i ten największy, bo czy to będzie kilka kilowatów na przysłowiowym kiosku czy kebabie, czy to będzie kilkadziesiąt kilowatów na średnim sklepie, czy to będą megawaty na fabryce czy na halach – dają te same oszczędności, bo każdy kilowat…

Moc jednego zainstalowanego panela, skierowanego na południe, pod kątem 15, 20 czy 40 stopni da nam jedną megawatogodzinę energii, którą możemy wykorzystać w ciągu roku. Jeśli ją wykorzystamy bezpośrednio to ona jest o wartości 500, 800, 1000 czy 1500 złotych.

Jeśli jej nie wykorzystamy to w nowym systemie prosumenckim możemy ją odsprzedać po 500, 800, a nawet po 1000 złotych. Te korzyści absolutnie są widoczne i szczególnie biznes, który bardzo często jest oparty na energii elektrycznej żeby prowadzić swój biznes już to docenił i widać, że coraz więcej firm nie tylko jest zainteresowanych, ale realizuje takie inwestycje.

Oprócz farm wiatrowych, paneli fotowoltaicznych często pojawia się też w kontekście OZE tak zwany “zielony wodór”. Co to jest i czy możemy go używać? Jakie są jego potencjalne opcje wykorzystania w przyszłości?

Jak wiemy wodór jest pierwiastkiem powszechnym, bo tak naprawdę H20, czyli woda, którą pijemy zawiera też wodór. Tylko kwestia jest oddzielenia tego wodoru z różnych związków. Zielony wodór to jest wodór, który tak naprawdę został wytworzony dzięki energii pochodzącej z odnawialnego źródła, czyli z tego zielonego źródła, a szary wodór pozyskujemy na przykład podczas ekstrakcji ropy naftowej.

Wodór wykorzystujemy w wielu dziedzinach czy przemysłu, czy w ogóle życia naszego. Tak jak tutaj wspomniałeś zielony wodór to jest ten podkreślnik, żeby wodór, który tak naprawdę może być źródłem magazynowania energii z jednej strony albo źródłem energii samej w sobie – to nazewnictwo dotyczy właśnie tego wodoru, który jest produkowany na bazie energii elektrycznej, która jest wytworzona w odnawialnym źródle.

I tak, jest tutaj nasza grupa – czyli prezes Solorz z ZE PAK-iem, a za chwilę z PAK Polska – Czysta Energia czy Polsat Plus jako prekursor używania wodoru w Polsce takiego “pod strzechą” można by rzec – bo pierwsza flota samochodów wodorowych została zakupiona przez Polsat Plus, pierwsze stacje wodorowe też należą do naszej grupy – także mamy już ponad 100 samochodów wodorowych oraz dwie stacje wodorowe do ładowania wodoru.

Stawiamy duży hydrolizer, który będzie produkował właśnie ten zielony wodór, dzięki któremu będziemy mogli zasilić samochody wodorowe, ale także autobus, który od podstaw został zaprojektowany w naszej grupie, a nawet zcertyfikowany.

I tak naprawdę rusza produkcja pierwszego samochodu, de facto elektrycznego, polskiego; gdyż samochód wodorowy to jest samochód elektryczny, tylko zamiast tych baterii w podłodze czy w suficie, czy w bagażniku mamy zbiornik na wodór, który w samochodzie jest przetwarzany później na energię elektryczną i zasilane są silniki elektryczne właśnie tym prądem.

I dzięki temu ten samochód może się poruszać. I to jest także w samochodach osobowych, jak i także w tym naszym projekcie autobusu wodorowego, który miał swoją premierę kilka tygodni temu.

Super! I ostatnie moje pytanie. Chciałbym żebyś się pochwalił! Wybudowaliście największą w Polsce farmę fotowoltaiczną o mocy 70 megawatów. Moje pytanie jest bardzo prozaiczne – ile to kosztowało i czy kiedykolwiek się to zwróci?

Bardzo ciekawe pytanie. Tak, udało nam się zrobić taki flagowy projekt. Dlaczego flagowy? Dlatego, że został on zrealizowany na gruntach pokopalnianych.

Tam odbyła się rekultywacja, czyli wyrobisko, które było kiedyś kopalnią węgla brunatnego, odkrywką, zostało zasypane. I tak naprawdę tam przez następne kilkaset lat nie można było prowadzić zwykłych, normalnych, ekstensywnych upraw roli, czyli hodować ziemniaków, siać zboża i tak dalej, i tak dalej.

Oczywiście można byłoby to robić, tylko marne by to były zbiory. My wykorzystaliśmy ten teren, który należał do nas do tego, żeby zlokalizować tam i zrealizować tę farmę fotowoltaiczną, która dzisiaj ma 70 megawatów, a niewykluczone, że będzie powiększona do 82 megawatów. I tak obrazowo – obecnie to jest teren około 100 hektarów, daje on łącznie 70 megawatów mocy.

Rocznie to będzie produkowało właśnie 70… w tym roku to nawet podejrzewam, że będzie bliżej 80 tysięcy megawatogodzin. Czyli jeśli średnie gospodarstwo domowe w Polsce zużywa 2 do 3 megawatogodzin rocznie to można powiedzieć, że około 25 tysięcy rodzin dwu-, trzy- czy czteroosobowych, czyli tak naprawdę 70 – 80 tysięcy osób będzie miało prąd z tej farmy rocznie. Czystej i zielonej. Farma kosztowała około 170 milionów złotych.

Czy ona się kiedykolwiek zwróci? Dzisiaj ta farma sprzedaje energię w kontrakcie PPA do odbiorcy, który później ją odsprzedaje dalej. Natomiast dzisiaj, pomijając te kontrakty i te umowy, to gdybyśmy tę energię sprzedawali na giełdę, gdzie czyni to tak naprawdę większość producentów, i tych z energetyki konwencjonalnej, czyli z węgla, ale też gro producentów z farm wiatrowych, farm fotowoltaicznych – to gdybyśmy tę energię sprzedawali na giełdzie to wyobraź sobie, że przez pół roku ta farma wygenerowałaby przychód w wysokości 20 milionów złotych.

I mówimy o tym gorszym półroczu, czyli październiku, listopadzie, grudniu, styczniu, lutym, marcu, kwietniu. Ta inwestycja w farmę tak naprawdę powinna zwrócić się w 5, no, może 6 lat. A jej żywotność tak jak wspomniałem jest identyczna do tej żywotności na dachu naszego domu, czyli 25 – 30 lat, może 35 kolejnych lat.

Jest to inwestycja bardzo ekologiczna w takim sensie, że wykorzystaliśmy miejsce zdegradowane przez człowieka kopiąc wcześniej węgiel w tym miejscu – wykorzystaliśmy to. Dwa: wybudowaliśmy źródło odnawialne, bardzo czyste, które nie emituje zanieczyszczenia, a przede wszystkim daje nam czystą, zieloną energię i obniża naszą emisję CO2 z naszych elektrowni.

Lekko licząc to prawie 60 tysięcy ton CO2 nie wyemitujemy dzięki właśnie takiej farmie. Można sobie wyobrazić tyle tysięcy ton. Jedna tona emisji dzisiaj kosztuje nas około 80 – 90 euro. Zobaczmy jakie oszczędności przynosimy dla naszego kraju właśnie z jednej takiej inwestycji.

 Nic tylko inwestować w OZE! Wbrew pozorom tam jest bardzo dużo pieniędzy i to leżących właściwie może nie na Ziemi, ale w powietrzu…

…“spadających z nieba”!

Spadających z nieba – dokładnie! Doskonałe podsumowanie, super. Szanowni Państwo – mam nadzieję, że rzucacie się w tym momencie na strony internetowe między innymi ESoleo, ale także tych firm, które oferują Wam pompy ciepła i po prostu będziecie zamawiali, bo usłyszeliście i się daliście przekonać, że inwestowanie w OZE to jest przede wszystkim oszczędność w Waszych portfelach. I to jest ta wielka zmiana, która się dokonuje. To Wy możecie być tymi ludźmi, tymi podmiotami, które po prostu będą dokonywały tej zmiany. Nie czekajcie na rządy, nie czekajcie na ustawy, tylko po prostu weźcie sprawy w swoje ręce, bo inaczej będziecie płacili ogromne pieniądze za to, że niestety pewne instytucje będą chciały na Was zarobić. I to chyba szybko się nie zmieni… Tak czy inaczej; moim i Waszym gościem był dzisiaj Krzysztof Dziaduszyński. Bardzo ci Krzyśku dziękuję za poświęcony czas.

To ja dziękuję.

I mam nadzieję, że się jeszcze usłyszymy w bliskiej przyszłości, ponieważ ten temat jest na pewno bardzo ciekawy i tutaj się będzie jeszcze wiele działo.

***

Odcinek podcastu i post stworzony dzięki współpracy z ESOLEO

Jeśli nadal jesteś zainteresowany / zainteresowana to obejrzyj webinar, z którego dowiesz się m.in.:

✔️ Czy istnieje wyjście z impasu energetycznego?
✔️ Jaką rolę mogą odegrać w tym procesie Odnawialne Źródła Energii?
✔️ Czy rozwiązania formalno-prawne odpowiednio wspierają rozwój branży fotowoltaicznej?

OBEJRZYJ WEBINAR TUTAJ

 

 

 

Może zainteresują Cię również:



facebook linkedin twitter youtube instagram search-icon